Nazywam się Rosalie Snow. Mam 17 lat. Jestem mieszkanką Kapitolu, jedyną żyjącą krewną prezydenta Coriolanusa Snowa. Jakiś czas temu rebelianci wszczęli bunt. Zniszczyli Kapitol. Wymordowali setki mieszkańców i Strażników Pokoju. Mój... Dziadek zostanie zabity. Zabity, przez osobę, która jest temu wszystkiemu winna... Katniss Everdeen.
Te słowa tłuką mi się w czaszce raz po raz. Od momentu kiedy rebelianccy strażnicy załatwili mi areszt domowy. Stali dwadzieścia cztery godziny na dobę, pod drzwiami, oknami, studzienkami kanalizacji. Jak psy przy króliczej norze, zupełnie tak, jakbym miała uciec. Jakbym miała dokąd. Tak, jakby to cokolwiek zmieniło. Nie jestem idiotką. Wiedziałam, że prędzej czy później zabiorą mnie do pałacu prezydenckiego. Bym patrzyła na śmierć ostatniego członka swojej rodziny.
Stoję więc teraz od frontu rezydencji pomiędzy dwoma żołnierzami. Mam uprzywilejowaną pozycję. Jestem tuż obok niewielkiego wolnego skrawka placu, na którym odbędzie się egzekucja. Centrum miasta jest całkowicie zatłoczone, ludzie muszą kierować się do bocznych uliczek i oglądać to wydarzenie na wielkich ekranach. Reszta publiczności łącznie ze mną zajmuje miejsca przed budynkiem: strażnicy, dygnitarze, rebelianccy dowódcy, zwycięzcy igrzysk. Każdy musi i chce zobaczyć ostatni strzał, który padnie w tej wojnie. Gdy widzę nie zbyt wysoką dziewczynę w stroju z pełnymi rękawami, z pod których wystają białe fałdy imitujące pióra aż się wzdrygam. Everdeen. Kosogłos. Na jej dłoniach i szyi widać różową jak u niemowlęcia skórę i uśmiecham się mimowolnie. Dziewczyna, która igrała z ogniem stała się zmiechem.
Cóż za ironia.
Wpatruję się w nią intensywnie, gdyż stoi zaledwie parę metrów dalej, ale uparcie stoi profilem do publiki.
Gwiazda.
Nagle rozlegają się wiwaty i na balkonie naprzeciw kata Snowa pojawia się Coin. Przyglądam się jej spod zmrużonych powiek. Wymanewrowała ich wszystkich. Spadochrony, które rzekomo spuścił prezydent a zabiły kapitolońskie dzieci i sanitariuszy raczej nie pochodziły z poduszkowca Kapitolu. Mój dziadek uciekłby, nie był głupcem. Ale dał się wykiwać. Przesunęłam wzrokiem po zebranych. Oni wszyscy się dali. Gdy Coriolanus Snow zostaje wyprowadzony na zewnątrz, tłum wpada w szał. Strażnicy wiążą mu ręce do słupa dziesięć metrów dalej, choć to niekonieczne, bo nie zamierza uciec. Nie ma dokąd. Tak jak ja. Katniss Everdeen sięga za siebie i chwyta jedyną w kołczanie strzałę, naciąga cięciwę łuku i celuje w umieszczoną nad sercem Snowa białą różę.
Teraz obydwie wpatrujemy się w jego twarz. Kaszle, po jego brodzie spływa krwawa stróżka. Oblizuje językiem pełne wargi, ale nawet na mnie nie zerka. Jego oczy nie wyrażają strachu, wyrzutów sumienia ani złości, czegokolwiek. Widzę jednak to samo rozbawione spojrzenie, które zakończyło naszą ostatnią rozmowę i mimowolnie sięgam do łańcuszka zawieszonego na szyi. To spojrzenie nie jest skierowane do mnie ale do Kosogłosa. Mimo to przypominam sobie jego ostatnie słowa "Oh, moja droga Rose. Przecież chyba ustaliliśmy, że nie będziemy okłamywać się nawzajem."
Ma rację. Właśnie taka była umowa.
Opuszczam rękę i zwracam twarz na Coin. Na jej twarzy widać uśmiech satysfakcji ale w oczach jest coś... Coś jeszcze. Nagle Everdeen unosi grot strzały wyżej i zwalnia cięciwę. Prezydent Coin przechyla się przez balustradę balkonu i nurkuje na ziemię.
Martwa.
_____________________________________
Tak, tak. Krótko ale chciałam skończyć w tym momencie. To taki... Nie prolog. Jest ważniejszy od prologu ale... Bardzo ważny prolog! O! Tak, część tekstu zabrałam z oryginału ale o to chodziło. Tu oddzielam się od Katniss Everdeen i idę inną ścieżką. Chciałam to zaznaczyć.
Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Kraken
Boskie, boskie, boskie! ;)
OdpowiedzUsuńByłam prawie pewna, że od tego właśnie zaczniesz i nie myliłam się. Moja boska intuicja. ;d
Zauważyłam kilka braków przecinków, ale przecież każdemu może się zdarzyć. ;p
Cały tekst ogólnie mi się podoba i pomysł, nigdy bym nie wpadła na taki wspaniały pomysł jak Ty.
Nic dodać, nic ująć, że tak powiem.
Możesz mieć już pewność, że będę czytać Twojego bloga. :)
Pozdrawiam i życzę dużoo weny! ;)
Dziękuję :D Ty to masz prędkość, nie powiem xD Boska intuicja zaprawdę :> Pomysł może i wspaniały, ciekawe jak to będzie z realizacją x.x
UsuńJeszcze raz dziękuję i nawzajem!
Kraken
Jestem... oczarowana! :D Piękne, po prostu piękne ^_^ Nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że się za to zabrałaś ^_^ Nie mogę się odczekać dalszej części, a początek świetny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mnóstwo weny! :D
Zaczarowana :> Dziękuję, dziękuję :3 Niezmiernie mi miło!
UsuńNawzajem! :D
II moja ciekawosc wygrała. Ale spokojnie jestem w połowie książki. :D SUPER! Tak w ogóle, to nie wiem o co chodzi, ale do kolejnego rozdziału mam nadzieję skończyć książkę... :D What the FUCK?! Everdeen strzeli do Coin??? Ok, lecę czytać książkę... :D
OdpowiedzUsuńAghr! Zapomniałam dodać, że Deana Winchester ma wstęp wzbroniony xD Strzeli... Hmm... No cóż... Będzie miała powód! :]
UsuńLeć, leć!
Oho! Już z gory mówię, że zapowiada się kolejne, ciekawe opowiadanie. :) dawaj, dawaj, chcę więcej. Jak dla mnie też wygląda to na prolog, ale masz rację, trochę wazniejsze na to. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więce i nie tylko tutaj, Reia.
Widzę, że masz od groma pomysłów, ktore tylko czekają na odkrycie, az ci zazdroszczę. :P
:D Dziękuję. Czekaj, czekaj, może się doczekasz! :]
UsuńOh, żebyś wiedziała ile rzeczy mi w głowie siedzi xD...
Czekaj, czekaj :3
Świetne! A szablon jest genialny. Będę wpadać. Obserwujemy ? ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna. Te słowa Snowa, które powiedział też Katniss :D Świetny pomysł na początek. Już mi się straszliwie podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Pozdrawiam i weny ci życzę!
P.S. U mnie też się coś pojawi, ale nie wiem kiedy, bo mnie pani Wena opuściła :(
Znalazłam coś, w czym się zakochałam. :O
OdpowiedzUsuńKrakenie mój kochany - asdfasdfasfsdfa. Igrzyska Śmierci. <3
Już wiem, gdzie ja będę tobie spamować. ;3;
fajnie!
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł przedstawienie wydarzeń z perspektywy "tych złych". Zawsze mnie interesowała w książkach (w narracji pierwszoosobowej), co czują osoby mniej ważne. Może nie do końca statyści, ale postaci x-planowe. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńNie powiem, zaciekawił mnie twój prolog i w gruncie rzeczy, cieszę się, że jest już po Igrzyskowej Rewolucji. Odkąd sięgnęłam po Pierścień Ognia zastanawiałam się, jakby wyglądała ona z perspektywy mieszkańców Kapitolu, no bo, jakby na to nie patrzeć wszystko im odebrano. A przecież to nie była ich wina, że urodzili się w innym świecie i nie musieli walczyć o przetrwanie.
OdpowiedzUsuńWspaniale opisałaś postawę Katniss - przywódczyni buntowników, aczkolwiek sama Rosalie nie darzy jej sympatią i pewnie ciężko było jej patrzyć na śmierć dziadka, chociaż nigdy Snowa nie lubiłam, to dziewczyny zrobiło mi się naprawdę żal, w końcu straciła ostatniego członka rodziny, w każdym bądź razie, tak wywnioskowałam z treści. Ciekawi mnie jak będą przebiegać jej losy i w jakim czasie będzie rozgrywać się akcja opowiadania.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na rozdział pierwszy i dodać Cię do linków.
Pozdrawiam;*
Mega! Zapowiada się kolejne super-opowiadanie. Fajny pomysł żeby opisać wydarzenia od perspektywy kapitolanki (chyba tak to się piszę). Nic dodać nic ująć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Więcej, ja chcę więcej! Pisz szybko następną część, świetny początek. *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne! Lubię serię IŚ i pomysł na fabułę z perspektywy wnuczki Snowa bardzo przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl pisania.
Dodaję do linków i zapraszam do mnie: somewhere-nice-to-die.blogspot.com
Oooo, piszesz o córce Snowa! :D Sam myślałem o ff z nią związanym, ale jednak zdecydowałem się pisać o czymś innym ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to fan fiction, życzę weny :D
Pozdrawiam!
{www.oddzieleni.blogspot.com}
Witaj, Krakenie, w którym to ZuO czai się wszędzie.
OdpowiedzUsuńA więc fanfiction o "Igrzyskach śmierci". Ciekawe...
Jezu, to jest genialne!!!
Genious!!!
Masterpiece!!!
Niestety, teraz nie mam zbytnio czasu na czytanie, ale gdy go zyskam, to na bank jeszcze wpadnę, Krakenie ZUy.
Wspaniały początek końca życia...
OdpowiedzUsuńDobra,tak serio to już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, piszesz w taki sposób, że (choć można się było spodziewać co zrobi Katniss xd ) zapiera dech w piersiach i czekasz na kolejne słowa... No to co ja będę przeciągać - lecę czytać dalej ; )
~Ringeril : 3
Bardzo oryginalny pomysł i świetne wykonanie. Serio. Czyta się jakbyś miała na koncie już z jedną książkę. Strasznie mnie ciekawi co będzie dalej. Dlatego biegnę do kolejnego rozdziału. znając mnie nie zdążę w wirze czytania zostawić komentarzy, ale podsumuję wszystko pod ostatnim postem jak skończę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trafiłam! Wreszcie blog o igrzyskach bez ckliwej historyjki o wygranej, wielkiej miłości i happy endzie, a o krwawej walce. Yep, jestem zadowolona i chyba odtańczę zaraz taniec radości. W internetach aż roi się od igrzyskowych opowiastek, a mnie już od tego mdli... Jezu, które dziecko nie boi się, gdy idzie na pewną śmierć albo zajmuje się w tym czasie myśleniem o swojej wielkiej miłości, czyli trybucie z tego samego/innego dystryktu, który potem wbija ci nóż w plecy? Właśnie.
OdpowiedzUsuńDobra, nie o tym miało być. Duży plus, że nie zaczynasz historii od dożynek (w tym przypadku to wcześniej trzeba by wyjaśnić, ale mniejsza z tym). Kolejny plus za pomysł za opowieść. Igrzyska dla dzieci z Kapitolu, supcio, wreszcie niedobitki mieszkańców stolicy poczują, co to znaczy się bać xD
Błędów raczej brak, rozdział krótki, ale lepszy krótki niż wcale. Lecę dalej :D
Elka/Ell/athelaida*
*niepotrzebne skreślić (uroki nicku, którego nie możesz zmienić ;-;)
PS Jak masz czas to wpadaj do mnie: game-of-panem.blogspot.com czyli poradnik "Jak uzależnić się od tabletek na uspokojenie i być na każde wezwanie Snowa?". Dobra, mówię głupoty xd Tajemniczo zapowiem: "Jeśli chcesz wejść, to drzwi są uchylone".
bye