20.9.13

11. "... i tak nic mi już nie pomoże."

"Jestem zmęczony kontynuowaniem przymusowego marszu, wiedząc, że światło na końcu tunelu jest tylko światłem nadjeżdżającego pociągu."*


Budzę się, w moim własnym łóżku z jakimś dziwnym, płaczliwym uczuciem w sercu. Nie pamiętam ze snu nic, oprócz strachu i uczucia straty. 
W końcu, gdy udaje mi się wyplątać z pościeli, wziąć prysznic i się przebrać czuję się lepiej. 
Już dzień, nie noc. Wszystko jest takie jak być powinno. 
Nic się nie stało. 
Jednak rozmowa z mentorem nadal kołacze mi w głowie. 
"Bogowie bez wiary umierają." Kładąc rękę na klamce zamykam oczy i wyobrażam sobie, że ma rację. 
Pomóżcie mi. Dajcie mi siłę.

Przetrwam ten dzień.

~*~

Śniadanie. 
Plath oznajmia, że jutro odbędą się wywiady. Mówi, że trzeba przymierzyć stroje i ustalić, co będziemy robić. Ignoruje mój złośliwy komentarz na temat wątpliwego talentu Tigris i idiotyzmu władz, które nadal robią z Igrzysk cyrk po oświadczeniu Plutarcha i zamiast skomentować moje odzywki pogrąża się z chichoczącym Grezem w rozmowie na temat strategii i tym podobnych głupstw. 
Fatalnie. 
Cieszę się, że przynajmniej Tigris nic nie je oszczędzając mi widoku z wczorajszej kolacji wyglądającej tak, jakby gotowa była dać zaraz pokaz konwulsyjnych drgawek i oświadczam jej to, usiłując poprawić sobie humor. Reakcja stylistki nie jest obojętna, choć i tak niezadowalająca, bo jedynie i warczy coś pod nosem, wstaje i znika w jakichś drzwiach. 
W końcu Plath wstaje i oznajmia, że nie ma co tracić czasu. 
- Trzeba zająć się ćwiczeniami przed wywiadem. - Na te słowa żołądek ściska mi się nieznacznie. - Wolicie przygotowania razem cz osobno?
- Osobno. - Odpowiadam natychmiast, niezrażona wczorajszym wykładem mentora, a Grez kiwa głową.
Plath wywraca niecierpliwie oczyma gdy wymieniamy uśmiechy. 
- Musicie wszystko utrudniać? 
- Ja nie, ale moja koleżanka widocznie nie jest w stanie mi zaufać. - Stwierdza Hopkens urażonym głosem i z leciutkim uśmieszkiem. Droczenie się zarówno mi jak i jemu poprawia humor. 
- Naturalnie. - Mamroczę, udając wściekłą. - Ja jestem ta zła. 
- A masz jakiś wybór? - Pyta Grez z uśmiechem uosobienia dobra i wszelkich cnót. Jego słowa nieoczekiwanie sprawiają mi ból.
- Widocznie nie. Jestem przecież wnuczką Snowa, prawda? - Nachylam się do niego. - A ty, naturalnie walczysz za prawo, wolność i sprawiedliwość, po tej dobrej stronie. - Oznajmiam zimno, wpatrując się w chłopaka ostro. Po twarzy Greza przemyka zmieszanie i coś jeszcze, czego nie jestem w stanie wychwycić, bo Plath łapie go za ramię i okręca - nieco zbyt gwałtownie - w stronę drzwi, za którymi zniknęła wcześniej nasza "stylistka". 
- Idź do Tigris Grez, a ty Rosalie, za mną. - Nakazuje pośpiesznie. 
Niechętnie ruszam za mentorem, wmawiając sobie, że była to prośba.

~*~

Siedzimy w dość przytulnym, jasnym pokoju na stojących naprzeciw siebie, miękkich fotelach. 
- Mogłabyś nie zastraszać swojego partnera? - Zagaduje uprzejmie Plath znad filiżanki kawy a ja patrzę na niego unosząc brew. - Nie strasz go i nie terroryzuj, proszę, z takimi osobami trudno się pracuje. - Na jego twarzy widnieje jednak rozbawiony uśmieszek. Odwzajemniam go, ale nadal czuję, jak żołądek ściska mi się dziwacznie na wspomnienie tej sceny. 
- Oh, chyba nie sugerujesz, że się mnie boi? - Pytam, nagle rozumiejąc, co dostrzegłam wcześniej na twarzy Hopkensa. Jeśli nie był to strach, to na pewno niepokój i zaczynam odczuwać coś dziwnego, jakby... siłę? Głos Platha wyrywa mnie z zamyślenia. 
- Rose, wywiad może pomóc w wygranej. Jeśli zdobędziesz serca jak największej liczby publiczności twoje szanse na wygraną znacznie wzrosną. 
- Daj spokój. - Przerywam mu. - Jestem... tym kim jestem i już to znacznie osłabia moje szanse. 
- Chcę pomóc.... - Oświadcza stanowczo. 
- ... i tak już nic mi nie pomoże. Jestem skazana na śmierć, nie wiem czy zauważyłeś. - Mówię zjadliwie. Nagle przychodzi mi coś do głowy. Gdyby tak mieć Platha po swojej stronie? Waham się jedynie przez sekundę. - Nie oznacza to, że nie mogę wygrać, ale ty mi w tym nie pomożesz, dopóki nie staniesz po czyjejś stronie. Jak się musisz z tym czuć? Musisz wybrać któremu z nas pomóc, a które skazać na śmierć. Jedna osoba przetrwa. I, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo, że będzie to jedno z nas musisz zadecydować. 
- Kogo zatem sugerujesz? - Mentor krzyżuje ręce na piersi taksując mnie spojrzeniem. Wiem, że nie bierze tego do końca na poważnie, ale muszę go przekonać. 
- Siebie, naturalnie. 
- Czemu mnie to nie dziwi... - Prycha.
- Grez jest szaleńczo zakochany w Plato. Jeśli sam przeżyje, co jest mało prawdopodobne, bo raczej będzie ratować narzeczoną, to do końca życia będzie miał wyrzuty sumienia, że pozwolił jej umrzeć. - Mówię szybko, nie dając dojść mentorowi do słowa. Chcę przeżyć. - Ja nie czuję się do niczego zobowiązana i mam szanse. Jeśli przeżyję wszytko będzie przede mną. 
- A żeby to osiągnąć zabijesz tylu co trzeba? - Uśmiech na jego wargach jest niemal drwiący.
Tak

Ma rację. Jestem w stanie ich zabić, by sama przeżyć. Czy to złe? Złe, że nie chcę umrzeć? 
- Tylko jeśli będę musiała. - Oznajmiam, brzmiąc zadowalająco niepewnie i obserwując bacznie efekty swojej przemowy. Plath mruży gniewnie oczy. Błękitno-brązowe spojrzenie świdruje mnie, sięgając samej duszy. Dostrzegam w nim irytację, rozczarowanie ale również niepewność. 
- Nie graj ze mną w swoje gierki Rose. Pozwól, że ja zadecyduję o życiu i śmierci. - Opiera się o wezgłowie fotela, pozornie rozluźniony. - Lepiej, żebyś jutro na wywiadzie nie zachowywała się jak teraz. A teraz idź do Tigris. Spotkanie uważam za zakończone. - Wzdrygam się, słysząc jak zimno brzmi jego głos i wstaję posłusznie z fotela. 
- Nie baw się w bogów Plath. Wiesz, to dosyć niebezpieczne zajęcie. - Rzucam przez ramię.
Brak odpowiedzi.
Nie wiem, czy czuję rozczarowanie, że jest tak, jakby nocy na dachu nie było. 
__________________
*Srebrna Tkanina
Szkoła!!! Jak zajebiście. Czuję się beznadziejnie i chyba gorzej być nie może (oj oj oj, może, może i doskonale o tym wiesz Krak). Rozdział napisany... Fiu, fiu, dawno, dawno temu, ale myślałam, że coś do niego dopiszę.
Niestety!
Myślicie, że powinnam znaleźć sobie betę? Kusząca perspektywa. Ugligugligugli, dupa nie pisanie w szkołowej atmosferze i moja igrzyskowa wena zaczyna to odczuwać. A wy jak? Żyjecie?
Żegnam, żegnaniowo.
PS. Zagłosowalibyście na mnie w wyborach? Nie, żebym miała zamiar przejmować władzę nad światem, pytam czysto teoretycznie :D

7 komentarzy:

  1. Szkoła - na samą myśl o niej moje serce radośnie przyśpiesza... tiaaa... chciałoby się... umrzeć...
    I co do ostatniego pytania, gdybym mogła głosować na 1000000% zagłosowałabym na Ciebie!
    Rozdział jak zwykle cudny (^_^)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle cudnie. ^.^
    Chyba tylko w Twoim opowiadaniu lubię wszystkich bohaterów, co jest dziwne w moim przypadku...
    Rose ma dużo racji. Chodzi mi o to, że Plath powinien ją wybrać. :)
    Szkoła? Tak się ucieszyłam, że aż nabawiłam się gorączki. Przynajmniej nie musiałam iść na lekcje w piątek. ;)
    Jeśli nie zorganizowałabyś Igrzysk to masz mój głos!
    Weny!


    Ps. U mnie nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do Twojego pytania, to gdy dorosnę, zamierzam zmniejszyć średnią krajową i nie głosować w wyborach :P Ale gdybym już musiała, to na pewno zagłosowałabym na Ciebie ;P A skąd Ci taka myśl przyszła do głowy? :P
    A co do rozdziału, bardzo mi się podobał, zresztą jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle cudowny, a szkoła mnie też dała się we znaki. Nie mam praktycznie czasu wolnego, bo cały czas muszę się uczyć. I tak, zagłosowałabym na Ciebie w wyborach.
    A teraz wracam do najpiękniejszego języka na świecie, jakim jest niemiecki. (Czujesz ten sarkazm?)
    Weny!
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam! Postać Rose jest taka wyrazista. Ciekawa jestem, co dalej. Czekam na kolejne rozdziały.
    Zapraszam do mnie na: roseeverdeenhungergames.blog.pl. oraz nathalieskylar.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział. Teraz nawet rose mnie nie irytuje. Boi sie. Po prostu. W końcu tez jest człowiekiem, dość dziwnym i wrednym ale jednak. Pozdrawiam i życzę zeby wena nie uciekala
    Iga

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! W końcu przybyłam! :D
    Zacznę od szablonu. Jest śliczny, ale za jasny i taki... za słodki
    "- Nie baw się w bogów Plath. Wiesz, to dosyć niebezpieczne zajęcie. - Rzucam przez ramię." ♥ świetne :D
    No, już niedługo arena i zabijanie! ^ ^ Jestem ciekawa, czy Rose nie będzie miała żadnych oporów przed mordowaniem mimo tego, co teraz myśli.
    Pięknie jak zawsze, choć króciutko
    Oczywiście, że tak, ale jak zrobisz igrzyska, to będę tworzyć zmiechy, dobra? :D

    OdpowiedzUsuń

Nie toleruję spamowania pod postami. Macie SPAM, tam też zaglądam.

Obserwatorzy