24.12.13

17. Bogowie dajcie mi siłę.


Dla wszystkich, którzy wytrwali

No love, no light, no end in sight
And I’m looking for a miracle
And I’m looking for a miracle
But I hope, I pray and I will fight
'Cause I’m looking for a miracle*
Jutro. Są. Igrzyska.
Jedyny powód, przez który budzę się z płaczem.
Obejmuję ramionami kolana i powtarzam sobie, że muszę być silna. Przez cały czas zdawałam sobie sprawę, że ten dzień nadejdzie.
Ale nie jutro.
Czuję jak żołądek skręca mi się w jeszcze ciaśniejszy supeł, gdy myślę o... dziadku.

Muszę być silna.

Mimo wszystko, na śniadaniu mam zapuchnięte oczy i cała drżę. Nawet nie patrzę na Greza, starając się nie myśleć o tym co mi powiedział. Nie patrzę na Platha. Nie jestem w stanie po tym co powiedział.
Od razu, gdy mentor mówi nam, że organizatorzy pozostawili wybór czy ostatniego dnia pójść na trening, czy zostać i przygotować się do igrzysk psychicznie biegnę do pokoju i chowam twarz w poduszce.
Szlocham, aż braknie mi łez.
Usiłuję sobie wytłumaczyć, że płacz nie ma sensu, że nic nie zmieni, ale nie mogę powstrzymać napływających łez. Wyobrażam sobie, co będzie działo się na arenia i czuję się bezbronna jak nigdy w życiu.
Boję się. Bólu, cierpienia i śmierci. Kary.
- Rose... - Głos Platha jest łagodny i ciepły, gdy wypowiada cicho moje imię. Czuję, jak materac łóżka ugina się, ale nie patrzę na niego. Chcę żeby wyszedł. Odszedł i nigdy nie wracał.
- Przyrzekłem, że ci pomogę - zaczyna, a ja zduszam w sobie wrzask. Nie chcę go słuchać. - Nie zrobiłbym tego, gdybym w ciebie nie wierzył, Rose ja... - W tym momencie tracę cierpliwość.
- Gdybyś we mnie nie wierzył? - szepczę jadowicie, unosząc głowę. Zdaję sobie sprawę, że wyglądam koszmarnie, ale nie myślę już o tym - Powiedziałeś że mi pomożesz, bo mam większe szanse na wygraną niż Grez. Tylko dlatego - warczę, patrząc na jego poważną twarz - I wiem, że mam jakieś szasne tylko... - Tracę chwilowo wątek. Zastanawiam się jak ubrać w słowa to co czuję, odpychając krzyczące w mojej głowie pytanie "Dlaczego to robię?" - Pamiętasz, gdy rozmawialiśmy o wierze? - pytam retorycznie - Moi bogowie umarli. Razem z moją rodziną. Razem z powstaniem. Razem z ogłoszeniem igrzysk. Została tylko zemsta - mówię tak cicho, żeby tylko on mógł to usłyszeć - Pogrzeb dla wszystkiego w co wierzyłam zacznie się jutro. A ja nie wiem, czy z niego wrócę. - Moje oczy znajdują ukryte pokłady łez i znowu czuję, jak spływają mi po policzkach. Czuję się tak bezsilna, że gdy chłopak przytula mnie do siebie i trzyma uspakajająco, nawet nie protestuję.
~*~
- Już czas. - Głos Platha budzi mnie z snu bez marzeń. Otwieram oczy. Stoi w drzwiach, przyglądając mi się zmęczonymi oczyma.

To dziś.

- Zaraz - chrypię i wstaję. Strach ściska mi żołądek i gardło. Gdy chłopak kiwa głową i zostawia mnie samą idę do łazienki, myje się i ubieram przedłużając każdą chwilę, choć wiem, że to nie ma sensu.
Wychodzę.
Plath, Grez i Tigris już czekają w jadalni. Grez wygląda jak żywy trup. Chorobliwie blada skóra ma odcień zieleni, oczy patrzące zza szkieł podkrążone a twarz ściągnięta strachem.
Z twarzy Tigris nie mogę nic wyczytać. Zastanawiam się czy cieszy się, że zginę. Robi mi się niedobrze, gdy wyobrażam sobie, jak ze smakiem pożera ludzkie serce.
Już nie płaczę. Łzy wreszcie się skończyły, a ja napotkałam jakąś nową siłę, która sprawiła, że znów uwierzyłam w zwycięstwo.
Śniadanie mija w milczeniu. Kawałki jedzenia stają mi w gardle, za to Hopkens zjada wszystko co wpadnie mu w szczupłe ręce. Plath grzebie widelcem w jedzeniu a na Tigris nawet nie patrzę, by nie zwrócić tego co przedostało się z trudem do żołądka.
Po śniadaniu przychodzą strażnicy zamieniając kilka słów z Plathem. Następnie, eskortowani przez nich wychodzimy na zewnątrz. Dostrzegam barczystego brodacza i niską kobietę prowadzących trzymające się za ręce rodzeństwo Bern. Strażnicy, których spotkałam pierwszego dnia. Nawet na ich twarzach mogę dostrzec współczucie.
Wszyscy trybuci zostają ustawieni w rzędzie, a kobieta, z plakietką twierdzącą, że nazywa się Hariett Nemerren umieszcza nam w przedramionach nadajniki.
Panuje niemal grobowa cisza, wszyscy pogrążeni są w ponurych myślach, nawet ci najbardziej pewni siebie, jak Melina, czy Rekall patrzą martwo w niewidzialny punkt przed sobą.
Po mojej lewej, za Verelicą Derstew stoi Leo. Przez chwilę nasze oczy się spotykają i widzę na jego twarzy cień niepewnego uśmiechu. Potem Hariett podchodzi do mnie by umieścić nadajnik i zrywa nasze nieme porozumienie.
Ból jest krótki i wyciska ze mnie jedną, małą łzę.
To ostatnia. Postanawiam. Już nigdy nie zapłaczę. Na arenie, ani potem. Ze smutku, bólu czy radości. Nigdy. Łzy, to jak otwarte przyznanie się do słabości, a ja nie mogę ich mieć. Zaciskam pięści.
Nie ja.
Wsadzają nas do samochodów. Pięć aut, po czterech trybutów. W moim siedzi Leo, Grez i Saberine.
- To co? Gotowi? - Neer próbuje zacząć rozmowę, ostentacyjnie na mnie nie patrząc. - Przynajmniej trójka z nas zginie... Jakby co, to przepraszam za nóż w plecach - milknie z niewinnym a Saberine zaczyna cicho szlochać. Mam ochotę dźgnąć go łokciem i usłyszeć jakąś dowcipną uwagę, ale przekonuję siebie, że nie jest mi potrzebny.
Szukając pocieszenia zerkam na Greza, patrzącego nieprzytomnie w okno i przypominam sobie jego słowa.
Przecież coś mu obiecałam.
~*~ 
Plath wręcza mi ubranie w niewielkim pokoju. W jednym z rogów stoi walcowata kapsuła, która zabierze mnie na górę. Na arenę. Po śmierć lub zwycięstwo.
Przebieram się na kanapie za plecami Platha, patrzącego na kapsułę z zamyśleniem.
- Zaraz podróż mojego życia - mówię, by przerwać ciszę a z jego ust wyrywa się nerwowy śmiech, który rozładowuję atmosferę. Skoro to być może moje ostatnie chwile życia muszę się nieco odprężyć.
Przygotowana przez Tigris bielizna jest lekka i przyjemna w dotyku. Ubieram również ciemnoszarą bluzkę na ramiączka, obcisłe spodnie khaki z wygodnego, wytrzymałego materiału, czarne buty za kostkę na grubej podeszwie i wojskową kurtkę w kolorze zgniłej zieleni niezwykle wygodną i lekką z kapturem obitym brązowym futerkiem. Do tego, szeroką, czarną opaskę. Patrzę na nią chwilę w zamyśleniu, gdy orientuje się, że pomoże ukryć moje rzucające się w oczy włosy. Muszę przyznać, że mimo faktu, że jest strasznym mutantem zna się na swojej robocie. W dodatku wszystkie rzeczy są po drugiej stronie wyszyte białym, cienkim futerkiem, nie licząc butów.
- Tigris przyjdzie zapleść mi włosy? - pytam a Plath odwraca się kręcąc głową. 
- Ja mogę to zrobić. Tirgis zajmuje się odprawą Greza.
- I mnie nienawidzi. - dodaję z uśmiechem. Chłopak chichocze zabierając się za moje włosy. Czuję się dziwnie, gdy zachowujemy się tak radośnie. Tak bardzo nie pasuje to do czego działo się wczoraj, co będzie się działo zaraz na arenie i tego zagubienia, które czuję w środku.
- Prawda. Dziwisz jej się? - Ton jego głosu jest jednak beztroski więc jedynie prycham, udając wkurzoną. Tak naprawdę powód jest inny. Ten sam przez, który tu stoję.
- Po prostu jestem wnuczką Snowa. - stwierdzam bezbarwnym głosem. Plath kończy pleść warkocz, związuje go i obraca mnie do siebie, trzymając za ramiona.
- Nie jesteś swoim dziadkiem Rose. - W jego ciemnym oku płonie dziwny ogień a jasne wpatruje się we mnie z niezachwianą, lodowatą pewnością - Zrozum to wreszcie. - milczę, a jego oczy łagodnieją, puszcza mnie i wyciąga coś z kieszeni.
Łańcuszek.
Pokazuje mi go trzymając tak, by medalik był na wysokości moich oczu.
- Ta dam - szepcze.
Oddycham z ulgą widząc go. Zapomniałam o jego istnieniu ale jakaś część mnie cały czas obawiała się, że już go nie odzyskam. Nagle, na srebrnej tarczce dostrzegam złoty błysk. Przytrzymuję wisiorek dłonią, by przestał się obracać i przyglądam mu się. Znak.
Mój znak.
Ten namalowany na drzwiach sokiem z rasna. Tylko mały i złoty. Przejeżdżam opuszkami palców po wypukłości. Unoszę wzrok.
- Skąd ty...? - Na twarzy Platha widnieje coś na kształt uśmiechu, zabarwionego smutkiem. Nie wiem czy chcę wiedzieć gdzie widział ten symbol. - Dziękuję - szepczę cicho, chociaż nie potrafię i nie wiem czy powinnam być wdzięczna. Czy mogę mu ufać? Plath zakłada mi naszyjnik nadal z tym samym uśmiechem. Prawda jest oczywista: 
Nie wiem.
- To może być twoja największa broń. - mówi miękko. Powstrzymuje się od złośliwego komentarza nie mając na to siły. Wszystko, co dziś się dzieje jest dziwne.
Nagle duży zegar zaczyna z piskiem odliczać czas do wejścia do kapsuły. W tym momencie strach uderza we mnie potężną falą.
- Boje się - wyznaję i paradoksalnie te słowa dodają mi odwagi. Twarz Platha staje się poważna a oczy smutne i stare. Unosi dłoń i odgarnia mi z twarzy niesforny kosmyk. Otwiera usta, by coś powiedzieć ale natychmiast zaciska je w wąską kreskę. 
Tylko patrzy.
Spojrzeniem smutnym, pełnym desperacji i bezradności. Wbrew sobie czuję nagły przypływ ufności. Do osoby, o której nie wiem nic, a nic.
Nie. Nie myśl o tym. Za dużo słabości. Teraz walka.
Wchodzę do kapsuły i zamykam oczy.
Wszystko albo nic. 
Zaciskam pięści i podnoszę powieki na czas, by wraz ze wznoszącą się kapsułą odczytać z ust Platha ostatnie słowo. Słowo pożegnania.

"Przepraszam"

Wszystko albo nic. Jestem silna.
Coś mokrego łaskocze mnie w policzek, gdy unoszę głowę w górę.
Bogowie, jeśli gdziekolwiek istniejecie, dajcie mi siłę.
                                                        
I tym pozytywnym akcentem... :D Tak, to już. Rozdział miał być kompletnie inny, ale uznałam, że nie będę Was już męczyć. Zwłaszcza, że dziś Boże Narodzenie, więc niech te przyspieszone igrzyska będą moim takim malutkim prezentem dla Was, kochani czytelnicy :3 Mam nadzieję, że się podobało, bo przyznam, że mi druga połowa nie za bardzo. Pisałam ten fragment już dawno i teraz tylko ogryzałam go z każdej strony, starając się dostosować do nowych realiów. Ahh, ile zakończeń miało ich pożegnanie ^^'
Ale teraz święta. A nie po to dodaję teraz rozdział, żeby nie życzyć Wam z całego serca absolutnie wszystkiego najlepszego. Wytrwałości, pysznych krokietów z kota, weny twórczej i ciepłych skarpetek. I nieco cierpliwości dla biednego Krakenka :3 Żebyście nie mogli pisać komentarzy z najedzenia i przygniecenia prezentami.

Ani miłości, ani światła, ani końca w moich oczach 
I oczekuję cudu
I oczekuję cudu
Ale mam nadzieję, modlę się i będę walczyć
Ponieważ oczekuję cudu
Ponieważ oczekuję cudu 
- Hurts "Miracle"

30 komentarzy:

  1. To mój najlepszy prezent świąteczny, jaki kiedykolwiek dostałam. *-* Nie myślałam, że Rose jest w stanie tak się rozkleić, chwila, przecież idzie na igrzyska, kto by nie ryczał? O.o Zastanawia mnie, jaka będzie arena i, czy dziewczyna zawrze z kimś sojusz. Kurde, ja chcę już kolejny rozdział! T-T

    Zapraszam do mnie, wreszcie udało mi się przeniesć wszystko na blogspota ^^
    roseeverdeenhungergames.blogspot.com

    Ach, zapomniałabym! Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh jej ;-; W takim razie cieszę się straszliwie. Rozdział pisze się w mojej głowie, póki co :D

      Już pędzę!!!

      Dziękuję :3

      Usuń
  2. Myślałam, że się przewidziałam. Rozdział tak szybko? Jestem pod wrażeniem xD
    Nareszcie będą Igrzyska!
    Wszyscy ludzie, którzy piszą Igrzyskowe fanfiction robią tak, by główny bohater wygrał. Ale znając Ciebie Rosalie umrze pewnie już przy Rogu xD
    Rose ma mieć sojusz z Leo, bo jak nie... To włamię się na Twoje konto na blogspocie i pozmieniam rozdziały tak, żeby był pomiędzy nimi sojusz.
    Ja nie żartuję.
    Dopatrzyłam się strasznego błędu. :O "Pżyrzekłem" Przyrzekłem raczej ;)
    Ładnie opisujesz uczucia Rose, a w tym rozdziale było to szczególnie zauważalne. c: Jej becząca i bezsilna wersja jak najbardziej mu odpowiada ^^ Ma za swoje głupia dziewucha! ;D
    Również życzę wesołych Świąt!!!
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcieć to móc!
      Nie prawda :C Zniszczyłabym całą zabawę i te wszystkie straszne rzeczy, za które mnie pomordujecie XD
      Sojusz z Leo powiadasz? :> Hłe hłe
      :C WJEM! Pisałam to o 24 na komórce i miałam rano poprawić ale umknęło, dziękuję Ci bardzo :c
      Taak, wszyscy kochamy Rose xD
      Dziękuję i pozdrawiam ;3

      Usuń
  3. Wszystkich, którzy wytrwali? Ooooo czybym to była ja? :D
    Krakenie, oficjalnie stwierdzam, że coś jest zdecydowanie nie tak. Rose z uczuciami? Rose rycząca? Rose mająca serce zamiast kamienia? o.O coraz bardziej Cię nie poznaję...
    Rozdział... rozdział, rozdział, rozdział. Jest... ... ... nie wiem. Niektóre fragmenty są naprawdę świetne, ale załamana Rose? Tego się nie spodziewałam. Nawet przed igrzyskami. I dlatego w sumie nie wiem jak to skomentować.
    "Wszystko albo nic." - O! To pasuje do niej. Ostatnia łza i przestajemy się mazać, zaczyna się walka :D
    Arena - coś czego nigdy nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak wygląda. Nie zawiedź mnie, Krakenie! Liczę na jakieś mega fantastyczne miejsce! :D
    Plath jest... dziwny. A przynajmniej mi wydaje się być coraz dziwniejszy.
    Dobra, muszę kończyć i pomagać w przygotowaniach, więc: NAWZAJEM i wszystkiego dobrego, Krakenie c:

    Lily Nimrodiell (na komputerze siostry nie mogę napisać komentarza ze swojego konta nie wiedzieć czemu -,- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto jak nie ty?
      No, i Wy wszystkie, ale Ty też, mimo, że jesteś paskudna i zła i wogle :c I mam zamiar Cię nawiedzić niedługo, szykuj coś słodkiego.
      To wszystko wina Reuela. Porwał mnie i przetrzymuje na biegunie północnym.
      Cóż... kojarzysz ten stan, kiedy mas wielki test z przedmiotu, z którego kompletnie nic nie umiesz, a na dodatek tematy na test są totalnie zrąbane i niby się uczysz, a tu nagle okazuje się, że to już jutro i totalnie polegniesz? To jeszcze dodaj do tego, że jeśli się nie spiszesz, to nauczycielka poderżnie Ci gardło a wcześniej wymordowała całą rodzinę i trzymała cie samą przez nie wiadomo ile czasu samą.
      He.
      Arena... arena nie będzie imponująca, ale mam plan jeśli chodzi o same igrzyska :>
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam C:

      Usuń
  4. Haha, niedawno zaczęłam czytać, ale chyba zaliczam się do grona tych, którzy wytrwali? :D
    Oddaj mi. Twój. Styl pisania no ;___; Jest niesamowity, aż się chce czytać dalej. Jaki długi rozdział, to się chwali ^^
    "To ostatnia. Postanawiam. Już nigdy nie zapłaczę." mój ukochany fragment rozdziału. Taki... bardzo Rose'owaty, ostatnia łza i wraca do normalności :') Podoba mi się to, że w tym rozdziale Rose się załamała i zaczęła płakać. Uwielbiam ją jako bezuczuciową wnuczkę Snowa, ale fajnie jest jak czasem okaże słabość. W końcu każdy odczuwa emocje i zdenerwowanie. Tym bardziej jej udczucia były super opisane. c:
    Igrzyska już! Tiu tiu tiu... nie mogę się doczekać :D Na pewno arena będzie niesamowita, ciekawsza, niż na 75 Igrzyska, nie zawiedź nas :D Super, że to już i w następnym rozdziale będą na arenie. Sama nie wiem, czy wolałabym, że Rose zginęła w igrzyskach, czy nie... zwykle mam w opowiadaniach mojego ulubieńca i trzymam kciuki, żeby przeżył i dał sobie radę, ale *o dziwo!* w Twoim opowiadaniu do każdego bohatera mam mieszane odczucia, i to mi się podoba, bo wyróżnia się od reszty :D

    Wesołych świąt, niech los Ci zawsze sprzyja! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się zaliczasz! :c!
      Dziękuję ;___; Przeceniasz mnie mam wrażenie :C Jak na mnie i IR to faktycznie długi c: może dlatego, że na początek to były dwa, ale uznałam, że oszczędzę Wam męk i dodam dłuższy z okazji świąt.
      Rose też człowiek, wbrew pozorom :))
      Za duże wymagania co do areny ;-; tak patrzę na mój pomysł i chyba się załamnem Zastanawiam się nad stworzeniem alternatywnego zakończenia z żyjącą i odnajdującą Kotnę i ze śmiercią, ale pewno wybiorę jedno :> Heheh, fakt, Rose broni się przed lubieniem
      Dziękuję bardzo i wzajemnie :3

      Usuń
  5. Na początek zdziwiła mnie Rose, która płacze nad swoim losem, ale nawet ona przecież może mieć chwile słabości. Bardzo podobał mi się fragment z "ostatnią łzą".
    Już się nie mogę doczekać kontynuacji. I cały czas zastanawiam się jaki będzie krajobraz Areny. Futerko na podszewce? Czyli chyba raczej będzie chłodno. No ale się dopiero dowiem.
    Amersu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosalie jest dziwna i tyle. Kto tam wie co jej w głowie do końca siedzi.
      Bystrze kombinujesz :D
      Dziękuję bardzo za komentarz :>

      Usuń
  6. Głupi internet przez to że nie działa tak jak powinien rozdział przeczytałam dopiero dzisiaj. :( , ale musze stwierdzic że jest świetny jak zwykle. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :> Krzyknęłabym "śmierć internetowi" ale to by się minęło z celem :D

      Usuń
  7. Rose okazująca uczucia, coś nowego. Ale każdego zdarza się taka chwila słabości. Ten fragment o ostatniej łzie jest cudowny. Co ja piszę, cały rozdział jest cudowny. Już tylk czekam na następny, bo będzie w nim arena. Chcę zobaczyć Rose w akcji. I dalej mam nadzieję na sojusz z Leo.
    Wesołej końcówki świąt i pijanego, (nie)zapomnianego Sylwestra!
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, przepraszam! Każdemu*
      ~ K.

      Usuń
  8. O taaaak, taaak...
    Już się nie mogę doczekać tych krwawych scenek... >:3 To znaczy... O ile będą, możesz też nie dodawać aż tak dużo szczegółów, ale wiedz, że pająk jest żądny krwi! >:D
    Wesołych świąt! Weny, szczęścia, zdrowia... Czy życzyłam Ci weny? To jeszcze raz weny :D
    Mam nadzieję, że zaliczasz tegoroczne święta do tych udanych (ja z pewnością tak :>)
    Ale wracamy do rozdziału...
    Rose była taka... Mało agresywna... Aż dziwne. Ale szok może zmieniać ludzi. Kurczę, gdybym ja była na jej miejscu, chodziłabym już po ścianach ze zdenerwowania. Dosłownie ;) Nie mówiąc już o histerii. I rwaniu włosów. Na igrzyska pewnie wyszłabym łysa, bez paznokci oraz z oczami wyglądającymi jak u kreskówkowych chińczyków :D
    Mimo, że starał się podnieść Rose na duchu to i tak nie lubię Platha. Ma u mnie minusa i nawet święta nie sprawią, że się na niego przestanę gniewać. Kij z tym, że za nic :)
    Ale trzeba kogoś nie lubić, prawda? Chwilowo padło na Platha. Ale lubię jego oczy :D
    Pozdrawiam i jeszcze raz wesołych świąt oraz zwariowanego Sylwestra ;P
    Twój Pajonk :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie dla Ciebie ocenzuruję sceny z krwią >:3 Hłe, hłe.
      Ile weny :> Chyba zacznę sprzedawać. Dziękuję za życzenia <3
      Myślę, że źle nie jest :D Książki jeszcze nie wszystkie przeczytane.
      Rose ma w sobie tyle agresji, że jakby dała upust emocjom przez złość właśnie, to chyba by rozsadziła cały ośrodek szkoleniowy xD
      Jaki hejter :c Wszyscy kochamy Platha, nie hejć go. Kochaj Platha. Chodź z nami. To tylko mały krok...
      I wzajem Pajonczku mój kochany :3

      Usuń
  9. I tak oto właśnie przebrnęłam przez wszystkie rozdziały i nadrobiłam zaległości. Przede wszystkim: WOW!
    Gdyby Suzanne Collins pisała czwartą część Igrzysk Śmierci, pewnie wyglądałoby to podobnie.
    Męczy mnie to ostatnie "przepraszam" wypowiedziane przez Platha na pożegnanie. Nie wiem, może przeoczyłam coś, czytając w pośpiechu wszystkie rozdziały, ale od razu przyszło mi na myśl jedno: postanowił postawić na Greza - nie na nią. I to jego chce utrzymać przy życiu. Chociaż tak jak piszę - może jego przeprosiny zostały przez Ciebie wyjaśnione, a mój mózg pracuje na zbyt wolnych obrotach i ich nie zauważył.
    Ogólnie bardzo polubiłam Leo i mam nadzieję, że między nim a główną bohaterką nawiąże się sojusz. Jestem zaskoczona, ponieważ kibicuję Rosalie, jednocześnie wiedząc, że jeśli wygra, zrobi wszystko, by zniszczyć Katniss Everdeen, którą pokochałam. Wiesz, co to oznacza? To oznacza, że manipulujesz ludźmi. Manipulujesz czytelnikiem! Sprawiasz, że jestem jak marionetka. Mówisz: odwrócić się od Katniss, idź śladami żądnej zemsty Rosalie, a ja odpowiadam: tak jest Kraken i podporządkowuję się Tobie bez krzty oporu. Tak, oczywiście, to nie wina Rosalie, że Igrzyska były organizowane co roku i że co roku ginęły dzieci. Ale ona sama zdaje się taka zawzięta. Taka sama jak dziadek. Chociaż to się zmienia z każdym rozdziałem. Chociaż tak naprawdę nie jest sobą. Może jest dobra? A może wygra i doprowadzi do przywrócenia starego ładu? Może będzie chciała to zakończyć tak jak poprosił o to Grez? A może umrze pod koniec bitwy? Może kiedy znajdzie się na arenie, uświadomi sobie co czuły setki osób, którym przyszło zginąć na arenie (właściwie to więcej niż setki). Zmieni się i gdy stanie twarzą w twarz z Katniss zostaną przyjaciółkami... A może... Ok, koniec, dobra. Dosyć tych spekulacji. Ja zwariuję! Muszę dostać kolejny rozdział, bo mój głód jest tak wielki, że w końcu będę jak prezydent Snow i zorganizuję własne Igrzyska. Jestem żądna krwi - to straszne. Kurcze. Aż sama mam ochotę napisać fan fiction na podstawie Igrzysk Śmierci. Może zacznę. Nie będzie tak dobry jak Twój, bez wątpliwości, ale ważne, że będę mogła sama decydować o życiu i śmierci. No i będę czerpać radość z pisania i z tego, że ktokolwiek to przeczyta. W każdym razie będę ćwiczyć, za jakiś czas osiągnę Twój poziom - zawzięłam się i dopnę swego!
    Wesołych! I niech los zawsze Ci sprzyja. Szczególnie w obdarowywaniu taką ilością weny jak teraz. Albo jeszcze większą, o ile się da!
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Borze, Nestia ;-; Twoje komentarze po prostu mnie zawstydzają. Ty i osiąganie mojego poziomu?! Na głowę upadłaś chyba :C Czuję się przewartościowana, doładowana, pełna energii do pisania i robię fikołki na dywanie, jak mi piszesz takie rzeczy.
      "Przepraszam" się wyjaśni. Później niż prędzej, może nawet w epilogu, ale się pokaże.
      Rose i dobroć... Właściwie, nie wiadomo co w niej siedzi. Ona jest strasznie... Miała trudne warunki do bycia dobrą. Choć właściwie, trudno patrzeć na Katniss jako dobrą, biorąc pod uwagę argumenty, które wytoczyła Rosalie no i które same się pokazują jak trochę się zastanowić. Tak wiem, że manipuluję, ale csiiiiii! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć *rozgląda się na boki*. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia w tym wypadku. Snow próbował powstrzymać anarchię i utrzymać Panem w kupie a Kotna wzięła i wszystko rozwaliła tylko z powodu swojej siostry.
      Zostaniesz moim ulubionym Snowem ever :3
      Jak nie będzie taki dobry jak mój, jak już założysz swój ff, to będzie znaczyło, że blefujesz, żeby podnieść moje poczucie wartości i tyle!
      Dziękuję po stokroć i pozdrawiam :>

      Usuń
  10. Zadowolona z siebie Cai kliknela dodaj komenarz ale on sie nie dodal :/ A to byla taka radocha bo na najwiekszym zadupiu na swiecie (dom mojej babci) moj kochany telefon zlapal internet! Zaczyna sie cudownie ale to juz nie pierwszy raz gdy moj dlugi komentarz sie nie dodaje... ;-;
    Co do rozdzialu to jest cudny! Piekny piekny ale chcem juz igrzyska! No... no bo igrzyska sa takie fajne mam nadzieje ze krew bedzie sie lała strumieniami, ludzie beda umierali a Rose pozabija icj najwiecej! Takie moje mordercze instynkty sie odzywaja :)
    Czy tylko ja, o zUy Krakenie, odnioslam wrazenie ze Plathowi zalezy na Rose? Nie, nie bede owijac w bawelne spytam wprost - czy on ja kocha? Czy to tylko moja podekscytowania obejrzeniem kolejnej czesci Hobbita wyobraznia daje o sobie znac? (no bo Smaug i Kili <33)
    Wspanialy prezent na swieta wprost cudowny naprawde od razu popawilas mi tym rozdzialem humor :)
    Pozdrawiam i weny (zabij ich wszystkich)!
    I tym akcentem konczymy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :C Zły komentarz! Niech wraca tu natychmiast!!!!
      Dziękuję no c: Będzie krew, igrzyska cacy, co się ta Kotna czepiała no nie? Igrzyska wow, uszanowanko, krew się leje wow.
      Myślisz, że ja Ci powiem? :c Nic a nic nie powiem. Oprócz tego, że podkreślę, że ten rozdział miał wiele zakończeń i nawet bym Ci pokazała, ale ludzie patrzą :c
      Też chcę już na Hobbiciątko :c
      Cieszę się bardzo :>
      Dziękuję równie bardzo jak się cieszę (jeszcze się zdziwisz >:3)
      Yay!

      Usuń
  11. Będzie krótko i z błędami, bo jestem odizolowana od Internetu. No nie całkiem, ale...
    Nie muszę mówić, że rozdział boski, a ty masz niesamowity talent, bo pewnie już Cię to nudzi. No ale tak właśnie jest! :) To pożegnanie z Plathem i ogólnie atmosfera - cudo. Wiesz co jest piękne? Że mimo tego, iż Igrzyska rozpoczynają się dopiero teraz to ani przez chwilę sie nie nudzilam. :) Gratuluję.
    Możesz mnie zjesc, że nie skomentowałam rozdziału 1/2 na Zagubionym, ale wieś to nie najlepsze miejsce na wylewne opinie przez Internet. -,- Powiem, że rozdział świetny; te kruki, ten las, te drzewa. No poprostu: wow. ;)
    Mam nadzieję, ze mialas udane święta. Tymczasem: Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam z góry!
      Oh jej ;-; Takie rzeczy nigdy mi się nie znudzą :< Dziękuję!!! To dobrze, że się nie nudziłaś. Problem byłby, jakbyś teraz zaczęła :C
      Zjem, zaraz zjem, jeszcze zobaczysz! Dobrze, że wow, zjem innym razem c:
      Dziękuję i pozdrawiam i nawzajem!!! :D

      Usuń
  12. Zostajesz nominowana do Liebster Award Blog ;) Więcej informacji szukaj u mnie na blogu ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra... Nie mam słów. Trafiłam tu w zasadzie przypadkiem, pierwszy rozdział mnie zaciekawił, postanowiłam przeczytać kilka kolejnych.
    Dzisiaj nadrobiłam wszystko. Jestem pod OGROMNYM wrażeniem, życzę przede wszystkim dużo weny (żebym miała co czytać - samolubnie, a co) i nie mogę się doczekać rozdziału z igrzyskami!

    OdpowiedzUsuń
  14. Super.Genialne.Brak słów.Piękne.Niedawno trafiłam na twój blog i dziś przeczytałam wszystko.Jezu, jak to się różni od książki. Zupełnie inny punkt widzenia.Jak piszesz o cieniach to jest takie piękne,Czekam z niecierpliwością na next.

    OdpowiedzUsuń
  15. Frustruje mnie ten Twój szablon kurczę, bo ciągle muszę wjeżdżać na górę żeby przeczytać pochwalne komentarze :D nie no, nie narzekam, tylko żartuję.

    kurczę, tak od początku, to podoba mi się, jak wykreowałaś postać Rose. jest w niej trochę Dziadka Mroza (tak przetłumaczone nazwisko znalazłam na jednym z igrzyskowych blogów... trochę porażka, ale tak na marginesie: wtf? :D), chociaż pod koniec zaczynają się w niej ujawniać jakieś ludzkie uczucia... no, powiedzmy, hm... lekkie zarysy ludzkich uczuć. musiałam powiedzieć to jakoś delikatnie, żeby nie obrazić głównej bohaterki, która, o ile się nie mylę, próbuje być niewzruszona?
    hm, może to kwestia jej wychowania, nie charakteru. gdyby Snow był moim dziadkiem pewnie sama byłabym wybrakowana emocjonalnie C:

    podoba mi się Twój styl, jest dosyć lekki. trochę kłuje mnie w oczy Twoja belka - czy tylko u mnie nie ma ona polskich znaków? no i doszukałam się kilku błędów interpunkcyjnych i chyba dwóch powtórzeń. ale tym się nie przejmuj, perfekcjonizm jest moją wadą wrodzoną, ot tyle w temacie :D

    cieszę się, dziękuję, i śpiewam peany (choć może nie, pro publico bono to ostatnie lepiej nie) że NARESZCIE Snow ma na imię Coronalius, a nie Cornelius. gdybym pisała trochę lepiej powiedziałabym, że jestem z Ciebie dumna, teraz tylko powiem, że mnie to cieszy :D (nie chcę, żebyś się zastanawiała, czy to pochwała czy oblega - tak btw.)

    poozdrawiam serdecznie :)
    pełna frustracji jak zwykle xdemonicole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ogółem pozdro 1600, inteligentna xdemonicole postanowiła się wysprytnić i skopiowała komentarz zanim go wstawiła - coby nie zwiał, czyż nie? no i właśnie tym komentarzem uświetniłam spamownik jednego bloga - chciałam się wypromować, a wyszło jak zawsze! :D

      pozdrawiam C:

      Usuń
  16. Przypadkowo znaleziony blog, ale po zobaczeniu szablonu postanowiłam przeczytać. świetne rozdziały, fajnie się je czyta : ))

    pozdrawiam i zapraszam do mnie ; 3

    http://katniss-and-gale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. http://kosoglos.blogspot.com/
    sorki za spam
    kocham igrzyska ♥ fajny blog

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne opowiadanie. Masz ładny styl, a i fabuła niczego sobie. No i trzyma się jasno treści, nie wykracza poza pewne granice i nie odbiega od historii. Jednym słowem mógłby to być dalszy ciąg Igrzysk. Miło, że główna bohaterka nie jest rozwydrzoną lalunią i, że uwzględniasz w jej charakterze Kapitolińskie pochodzenie.
    Ogółem świetne, jestem zachwycona, czekam na ciąg dalszy.

    wilczyca1315.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie toleruję spamowania pod postami. Macie SPAM, tam też zaglądam.

Obserwatorzy