3.2.14

18. Mordercy i przegrani

Everybody says greetings and goodbyes 
Everybody pays, no one knows the price 
We know the price of sin 
The sin of sacrifice 
I know I'll sin again 
But who can save me twice?* 

Chłodny wiatr muska moje policzki, a słońce oślepia na chwilę. Mrugam gwałtownie a podstawa cylindra zatrzymuje się i moim oczom po raz pierwszy ukazuje się arena. 
Znam ten widok. Ruiny. Zwęglone zgliszcza. Zapach śmierci. 
Przed moimi oczyma rozciąga się Dystrykt 12. 
Pamiętam zdjęcia z tego miejsca, tuż po bombardowaniu. Uspokajające słowa komentatora o skutecznym stłumieniu rebelii. Próbowali uspokoić ludzi, gdy wszystko tak naprawdę działo się pomiędzy Trzynastką a Kapitolem. 
- Trzydzieści dziewięć - rozlega się głos odliczający sekundy do rozpoczęcia się igrzysk. Skupiam się. Stoimy wśród zgliszczy. W kole, na oddalonych od siebie o kilkanaście metrów platformach. Po mojej prawej widzę Denstera Gonza a po lewej Greza. Róg obfitości znajduje się w centrum, jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Rzucam okiem za siebie, by dostrzec niemal nietknięty rząd domków zwycięzców. 
- Dwadzieścia sześć. 
Widzę gęsty, zielony las, poza granicami dystryktu. Moje myśli skupione są teraz na jednym. Przeżyciu. Serce bije, tak jakby miało zamiar samo wyrwać się z piersi. Dostrzegam dość spory, srebrny plecak, na obrzeżach rogu i obieram go sobie na cel. Daleko od głównego niebezpieczeństwa, którego zbyt się obawiam, ale wystarczająco blisko, żeby zawartość miała jakąś wartość. Zmuszam się do wytrzymania jeszcze paru sekund na miejscu, chociaż cała rwę się do ucieczki. 
- Pięć - zaciskam pięści, tak, że bieleją mi kłykcie. 
- Cztery - pochylam się do przodu, a wszystkie mięśnie spinają się przed zrywem.
- Trzy - odrzucam panikę, która walczy o uwagę w moim mózgu. 
- Dwa - biorę głęboki, roztrzęsiony oddech. 
- Jeden. Rozlega się sygnał a wszyscy rzucają się przed siebie. 
Wielu po prostu ucieka. 
- Ostatnie głodowe igrzyska, ku chwale rebeliantów, ogłaszam za otwarte! 
Mam ochotę krzyczeć, gdy ktoś dobiega pierwszy do mojego plecaka i chwyta go zachłannie. Udaje mi się złapać za pasek i szarpię go, a przeciwnik obraca się i kopniakiem w posyła mnie na ziemię. 
Kojarzę tego gościa. 
Darsij Kelt, mięśniak nafaszerowany sterydami z twarzą jak u niemowlęcia, nie potrafiący sklecić pełnego zdania. Wstaję szybko, ale jest już zbyt daleko, żeby zawracać sobie nim głowę. Oceniam szybko swój stan, na sekundę ignorując, że jestem niemal przy rogu a tuż po mojej prawej rozlegają się odgłosy walki i krzyki konających. Żadna kość nie jest złamana, ale jestem pewna, że w miejscu uderzenia będzie nazajutrz widniał piękny siniak. Siedzę sparaliżowana przez chwilę strachem, który wywołało u mnie coś tak prozaicznego, malutka zapowiedź powodzi krwi.
Pierwsza rana.
- Rose! - słyszę wrzask gdzieś po lewej, otrząsam i zrywam się na równe nogi. 
Widzę Greza, stojącego w gruzach jakiegoś budynku z przekrzywionymi okularami wymachującego w przerażeniu rękami i wskazującego las za sobą. 
Nie chcę i nie wiem czy mu ufać, ale kątem oka widzę Melinę szarżującą na mnie z włócznią w dłoni więc zrywam się na równe nogi i biegnę do niego. Gdy niemal zrównuję się z chłopakiem ten chwyta za rękę, dotychczas ukrytą za skruszonym murkiem Hestię i biegniemy w las. 
Chyba zupełnie mi odbiło.
Czemu on mi pomaga? 
Jemu też odbiło. 
~*~ 
Siedzę skulona i wpatruję się w nocne niebo, czekając na listę martwych. W dłoni ściskam dziwaczny, zakrzywiony nóż od Greza, oczekując napaści a tuż obok mnie, stykając ramieniem siedzi Hestia i w napięciu patrzy w las, oczekując na narzeczonego. Hopkens wybrał się na mały zwiad ze swoim mieczem zostawiając nas w "obozie" pod niewielkim klifem, za którym płynie rwąca rzeka. 
W niewielkim zagłębieniu pod skałą rozpalił malutki ogień, mimo moich protestów. Nie jestem w stanie zrozumieć jakim cudem ta dwójka zdołała zdobyć broń i worek pełen zapasów, jako osoby praktycznie skazane na śmierć. 
Czuję się dziwnie w towarzystwie Plato. Jest kimś zupełnie nie pasującym na arenę. Filigranowa, drobna i delikatna, zwiewna wręcz dziewczyna z jasnobrązowymi, długimi włosami. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widziała broń w jej ręku i czemu Grez jest tak głupi, żeby zostawiać ją z kimś takim jak ja. 
Milczymy przez cały czas, chociaż wiem, że po jasnych policzkach Hestii spływają ciągle łzy. Mimo to czuję promieniujący od niej spokój i ukojenie, płoszące zwabione moim przerażeniem Cienie. Jakby była ogniskiem... dobra, pośród tego wszystkiego. Potrząsam głową, usiłując pozbyć się takich absurdalnych myśli.
Na arenie nikt nie jest dobry.
Myślę o Plathu. 
Zastanawiam się czego dotyczyły jego przeprosiny i szybko odganiam ukłucie strachu. Wyobrażam sobie, że mnie teraz ogląda i uśmiecham się lekko. Czuję się jakbym miała własnego anioła stróża. Wiem, że nie do końca może mi pomóc, ale świadomość jego obecności dodaje mi otuchy. 
Mimo to w każdej chwili spodziewam się ataku, przez zwabionych lichym światłem trybutów.
Nikt jednak nie nadchodzi.
 Nagle słychać hymn Kapitolu, zmieniony niemal zupełnie przez rebeliantów. Nie mogą zostawić niczego tak jak było. 
Oprócz igrzysk - wzdycham.
Na nocnym niebie pojawiają się twarze poległych. 
Widzę dziewczynę z dziwnym nazwiskiem, która treningi spędzała na spazmatycznych szlochach, Gemini Soles - wnuczkę organizatora drugiego ćwierćwiecza poskromienia i Uruka Shebela, Denstera Gonza i Darsija Kelta, który ukradł mi plecak. 
Widząc jego pucoołowatą twarz wśród gwiazd czuję ponurą satysfakcję. 
- Powinnaś odejść - głos Hestii przerywa nagle panującą ciszę. 
- Nie spodziewałam się zbyt miłego przyjęcia, ale, no cóż... - zaczynam, zaskoczona tym nagłym stwierdzeniem. Zdziwiło mnie, że Grez pomógł mi wyrwać się z oszołomienia pod rogiem i że zabrali mnie ze sobą, ale nie oczekiwałam, że rozstanie nadejdzie tak szybko. 
I to z propozycji Hestii. 
- Nie, nie zrozum mnie źle - dziewczyna kładzie mi drobną dłoń na ramieniu a jej wielkie, pełne niepokoju oczy przewiercają mi duszę na wylot - Nie chcemy z tobą walczyć. Nie chcemy dla siebie kłopotów... 
- ...i tak jesteście już przegrani - przerywam brutalnie, czując się, mimo wszystko, zdradzona. Hestia zamiera na chwilę a w jej oczach zaczynają błyszczeć kolejne łzy. 
- ...ani dla ciebie. On w ciebie wierzy. Grez również - jej głos staje się coraz cichszy, tak, że niemal zlewa się z szumem rzeki, drzew i innymi odgłosami lasu - Rosalie... ja boję się - w głowie widzę przebłysk rozmowy z Grezem na dachu - Nie chcę wygranej... ja... nie potrafiłabym tam żyć. Grez... - jej głos załamuje się - on tak samo. Ale boję się o innych. A ty... Ty jesteś w stanie pomóc nam wszystkim - oświadcza, milknie wreszcie i zwija się w kłębek, nieco bliżej dogasającego paleniska. 
Taką ją pamiętam, później, gdy idę z plecakiem z częścią zapasów przewieszonym przez ramię i nożem zatkniętym za pasem. Czuwającą nad ogniem, jak jej imienniczka Hestia - bogini. 
Wpatrzona w dogasające polana i ze spokojem oczekująca na nieuniknione. Łagodna i spokojna. 
Zazdroszczę jej. 
Tak bardzo pragnę takiego spokoju. Światła, prowadzącego przed siebie, pewności losu. 
"On we mnie wierzy?" Z ust wyrywa mi się histeryczny śmiech. 
Znów jestem sama. 
Czas popracować nad wygraną, prawda?
Cienie są tak blisko, gdy przedzieram się przez mrok

__________________________________ 

*Hollywood Undead - S.C.A.V.A WIEM WIEM WIEM! Przepraszam. Miałam urlop, który nieco się przedłużył... Nieco, heh. Ferie się zrobiły i tyle! Mimo tego w tym czasie dobiliśmy do 30 obserwatorów i przekroczyliśmy tą liczbę (i to znacznie)! Chcę podziękować wszystkim, którzy się do tego przyczynili i przeprosić za nieobecność na Waszych blogach, ale po prostu nie miałam czasu ani sił ani wifi. Gdyby ktoś był ciekaw to rozdział na Zagubione Królestwo pojawi się w przyszły weekend ;) Co do rozdziału to gruszki na wierzbie. Nie mam najmniejszego pojęcia co ja robię. Muszę się odnaleźć w nowej sytuacji, bo jest nie najlepiej... Zdania jedno z drugim wyjęte z nie wiadomo czego. Tak się kończy usiłowanie opisania chaosu myślowego. Ale obiecuję, następny rozdział będzie lepszy. Wiem, bo już zaczęłam go pisać :3
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz

25 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam za chaos w komentarzu, ale to dlatego, że piszę z telefonu i mogę tu i ówdzie zapomnieć o ogonku.
    Jak Ci minęły ferie? Ja właśnie teraz zaczęłam, więc przy okazji powiem, że przez najbliższe 10 dni nie będę miała okazji napisać nowego rozdziału u siebie.
    Ale do rzeczy. Najpierw chcę Cie ochrzanić. Planowałam w swojej wyobraźni FF igrzysk Śmierci z areną wyglądającą jak 12 dysktryk. I co? Nie mogę. Eh...
    Po drugie stworzyłam. sobie prowizoryczny szablon - patrzę a na Zagubionym Królestwie jest taka sama muzyka w tle. Oj Kraken...
    Znasz moje zdanie co do rozdziału - niesamowity jak każdy inny. Tylko już zdążyłam pozapominać kto jest kim. Tak to jest jak sie czyta 16 rozdziałów na raz, a potem przerwa. Wszystko mi się poplątało.
    Wystraszyłam się, jak Rosalie dostała kopniaka. I trafiła do Greza, który dał jej to i owo i musiała sobie pójść. Może mieć problemy, żeby poradzić sobie na arenie... Choć z drugiej strony miałam obawy, że Rose nagle pęknie i w ogóle nie rzuci się do Rogu Obfitości, lecz ucieknie.
    Wreszcie się doczekałam i jednocześnie czekam na nexta. Źebym miała co czytać w te ferie ;)
    Gorąco pozdrawiam, Nestia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przeczytałam rozdział po raz drugi, dziwiąc się, że taki krótki. Szkoda, że nie wydałaś Igrzysk Rosalie w formie książki - nie musiałabym czekać, aż pojawi się na blogu kolejna częšč, tylko przewróciłabym kolejną kartkę i już!

      Usuń
    2. Chaos rządzi.
      Moje ferie... Początek był świetny a potem... potem po prostu relaks, nic specjalnego :> Najgorsze, że teraz znowu szkoła i po prosty wariuję ;-; Nie będzie nowego rozdziału?! :c No... baw się dobrze na feriach przynajmniej.
      XD Jestem podpięta do Twojego mózgu 24 godziny na dobę i zgarniam wszystkie pomysły, które mi pasują - to jedyne wytłumaczenie.
      A ja się tak bałam po opublikowaniu tego rozdziału! Jejku... Mi też się plączą. Dlatego ich zabijam C:
      Obiecuję, że jeszcze w czasie ferii przeczytasz kolejny rozdział! Słowo harcerza!
      Oj oj. Już widzę przerażoną minę pani Collins :0
      Pozdrawiam :3
      Kraken

      Usuń
    3. przeraazoną? Chyba zzadowoloną, ze. doczekala sie dobrego ff jej igrzysk :P
      Trzymam za slowo, ze dodasz nowy rozdzial :)
      ps. nie zabij za szybko mojego Leo :P

      Usuń
    4. A i mialam na mysli zwiastun a nie szablon. Teraz patrze, ze glupoty popisalam. Ach to pisanie przez telefon...

      Usuń
    5. Leo jest mój. Nie oddam :C
      Telefony to zuo :c

      Usuń
  2. Wiedziałam, że będą ruiny! W prawdzie na 12. bym nigdy nie wpadła, ale ruiny się zgadzają. To jest takie cudownie symboliczne...
    Tak się zastanawiam, czy się wszystko będzie co do joty zgadzało z 12.? Byłoby ciekawie. Albo było by też interesująco, gdyby wszyscy myśleli, że to są wszędzie ruiny i las, a tu nagle na przykład pustynia, albo bagna. Nie, to dziwne. Ale mam nadzieję, że arena nas i bohaterów czymś jeszcze zaskoczy.
    Amersu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, taak ruiny mają sens :D
      Oj oj, nie tak do końca, jeszcze arena pokaże pazurki, to na pewno >:3
      Pozdrawiam!
      Kraken

      Usuń
  3. Umarłam. Dosłownie, umarłam. Nigdy bym nie pomyślała, że arenę zrobisz z 12. NIGDY. Pozytywnie mnie tym zaskoczyłaś, i muszę przyznać, że mam ochotę posłać Cię na takie Igrzyska za to, że ten rozdział jest tak cholernie krótki i pozostawia mnie z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Szkoda mi bardzo Hestii, wydaje mi się taka delikatna i niewinna, że aż trochę przypomina mi o Prim i Rue, co kuźwa łamie mi serce ;___;
    Pomimo to, zakochałam się w tym opowiadaniu no i ni jak z tego stanu wyjść, do jasnej cholery... a tylko spróbuj mnie tu znowu zostawić na jakieś kilka tygodni to stracisz życie, jak Boga kocham, spłoniesz! xD
    Pozdrawiam, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest na sali lekarz?! D:
      Nie wiem czy się cieszyć, czy bać, powiem szczerze :D Hestia no... ona jest taka biedna. Co poradzić, nie nadaje się na takie imprezy ;-;
      No dobra, jednak się cieszę :3 Bardzo nie chcę spłonąć, więc już aktualizuję Informacje ^^'
      Pozdrawiam cieplutko :3
      Kraken

      Usuń
  4. Kraken zmartwychwstal! :O Serio, jak można zostawiać nas na tak długo bez rozdziału? :/ Nieładnie ! Ale wracając do opowiadania.... Uwielbiam arenę, nigdy nie wpadłabym na taki pomysł. Szacun! Tylko... czemu takie krótkie? :( Odnoszę dziwne wrażenie, że Rose wpadnie gdzieś na Leo... I mam nadzieję, że tak będzie. Biedna Hestia. :(Zacytuję Loksa- jak nas znów zostawisz, to spłoniesz! :[
    Weny i pozdrawiam <3
    Zapraszam do mnie roseeverdeenhungergames.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a nawet nie zauważyłam jak umarłam ;-; Nie przyjść na własny pogrzeb, co za wstyd :C
      Cieszę się niezmiernie ^^ I dziękuję. Ano krótkie bo... bo za każdym razem sobie obiecuję, że szybciej dodam :c
      Dziwne to by było, jakby nie wpadła :>
      Ups o.o
      Wzajemnie :3
      Kraken

      Usuń
  5. To ja dla odmiany nie będę marudzić na długą przerwę. Bo wcale nie była aż tak długa. Powiedziałabym nawet, że była krótka. :o
    Zanim przejdę do rozdziału, to chcę Ci pogratulować tylu obserwatorów i życzyć jeszcze więcej. :)
    Nie będę łamać piątego punktu regulaminu, nie napiszę, że jest krótko.
    No, arena fajna, muszę przyznać. Na początku wydawało mi się, że to ruiny Trzynastki. A tu Dwunastka. :3
    Hestia taka biedna :c Darsiji. Byłam pewna, że będzie próbował wykończyć Rosalie przy Rogu. A tu taka niemiła niespodzianka! Niech Rose cierpi, zasłużyła sobie. O ile Coriolanus (dobrze napisałam?) należał zawsze do moich ulubionych postaci, tak jego wnuczki nie cierpię. Chociaż już mniej niż w poprzednich rozdziałach.
    Spodobał mi się fragment z odliczaniem :> Ładnie go napisałaś. I podobało mi się też to, że Hestia siedziała przy ognisku. Takie fajne nawiązanie do mitologii.
    I wyczuwam wielki powrót Cieni! ^^
    Czekam na Leo. Leo jest fajny, niech się pojawi jak najszybciej. :(
    Pozdrawiam!
    PS Ostatnio oglądałam Piratów z Karaibów, a tam w którymś momencie był kraken. Zaczęłam się jak wariatka śmiać do komputera i nie mogłam przestać. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :0 To teraz to się zdziwiłam.
      Dziękuję bardzo, samej trudno mi trochę w to uwierzyć ^^'
      Dziękuję!!! Nareszcie ktoś się stosuje! ;-;
      Powiem szczerze, że nie miałam najmniejszego pojęcia co zrobić z areną. Siadam i nagle... Dwunastka! :3
      Hestia. Wow :c Tak tak Mystery, czuję Twoją miłość do Rose xD No, wnuczka póki co normy dziadeńka nie wyrabia, musi się podszkolić c:
      Hestia dopiero jak usiadła przy ognisku to mi uświadomiła swoje znaczenie :D Ale się cieszę
      Cienie ciągle są. Wszędzie.
      Czają się w ciemnościach.
      Leo fajny :c Leo będzie.
      Ale jeszcze nie.
      Też pozdrawiam.
      Kraken
      Co ja robię z ludźmi... ;D

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię ferii, bo nie mam jak czytać Twoich rozdziałów. :c
    I nawet nie mogę się rozpisać, bo babcia wciąga mnie w jakąś wielce interesującą konwersacją, a Internet wyłączy się za 3..2..
    Ale chciałam powiedzieć, że jak zwykle położyłaś mnie na łopatki. Rozdział po prostu genialny.
    "Cienie są tak blisko, gdy przedzieram się przez mrok." Uwielbiam to zdanie, chociaż nie wiem dlaczego...Jest takie...tajemnicze...
    Pozdrawiam! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów takich złych rzeczy :c Ferie rządzą.
      Ja wybaczam :c Cieszę się, że jednak jesteś ^^
      Dziękuję, bo strasznie bałam się jak go wrzucałam x.x Od razu lepiej się czuję :D
      Bo Cienie rządzą, ot dlaczego!
      Pozdrawiam również :>

      Usuń
  8. A myślałam, że już skomentowałam... Ale nie, jak zwykle zapomniałam. Naprawdę muszę skończyć z tym masłem. :c
    No, w każdym razie dobrze, że sprawdziłam. :)
    Rozdział bardzo mi się podobał. Ale za to Hestia nie za bardzo. >:c
    Skoro pokładają w Rose taką nadzieję, to może by jej tak spróbować pomóc? Hm? Nie! Wygonimy ją, żeby miała jeszcze ciężej! A jak! Kurczę. Niech sobie ryczy... >:(
    Ale rozdział boski. :3
    Pozdrowionka od Pajonka! (haha, zrymowało się) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czasami mam. Ale nie jem masła :c No, czasami. Wtedy zapominam c:
      Dokładnie tak!
      To się cieszę i to bardzo :c Czo Hestia zrobiła? ;-;
      Ah... No, bo tak jakby... Hestia i Grez tylko ją narażają :c Oni to wiedzą, Rose to wie i zwiewa w podskokach
      :3
      Nawet nie czujesz kiedy rymujesz.
      Pozdrowienia wzajemne od potwora morskiego
      Aktualnie niezwykle wygłodniałego :D

      Usuń
  9. O matulu! Nie skomentowałam! Niedobrze ze mną, oj źle.
    Jaka świetna arena! Dobra Dwunastka nie jest zła XD I fragment z odliczaniem ładnie ci wyszedł. Bardzo fajnie, że Rose wcale nie jest taka silna, jak by się wydawało. Pierwsza rana, a ona już "traci głowę" (bo przecież powinna uciekać).
    Lubię Hestię, bo ona jest bardzo szczera, a jednocześnie miła, wszystko potrafi powiedziec w taki delikatny, kulturalny sposób.
    Mam nadzieję, że doczekam się mojego wyczekiwanego rozlewu krwi, zwłaszcza, że Rose została sama, a wielki powrót Cieni sie zbliża.
    I mam nadzieję, że Leo też się zbliża.
    A przerwą się nie przejmuj, takie jest życie - raz na wozie, raz pod wozem.
    Pozdrawiam i do kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog dostał się do drugiego etapu konkursu Najlepszy Blog Segregatora. Zapraszam do przejrzenia notki 137. Pozdrawiam :)
    posegregowane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaa! Świetny rozdział. Podoba mi się ten pomysł na wygląd areny przypominającej zgliszcza Dwunastki. Moment odliczania zapiera dech w piersiach, a końcówka o Hestii jest mistrzowska!
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zabijesz mnie? Błagam zrób to, jest mi tak wstyd, że zapadłam się już sama głęboko pod ziemię...
    czytałam ten rozdział. czytałam go o wiele wiele wcześniej. i zabierałam się do komentowania go, ale jakoś nigdy nie mogłam albo zamieścić tego co chciałam w komentarzu, albo musiałam szybko wyłączać komputer. możesz mnie zabić, masz do tego pełne prawo. Nie będę się już użalać nad zupełnym brakiem czasu, tylko przejdę do komentowania, dobra?
    Na początku tekst piosenki, nie znałam jej, ale przeczytałam, a potem ją posłuchałam i, pomijając to już czy mi się spodobała czy nie (spodobała, choć raczej nie gustuję w takim typie muzyki), bardzo tu pasuje ten tekst i jest świetnym wprowadzeniem do samego rozdziału.
    Dystrykt Dwunasty. Nie spodziewałabym się tego. Byłam strasznie ciekawa, jaka będzie Twoja arena i wiedziałam, że wymyślisz coś... niesamowitego, innego...
    Proszę, proszę, Rose się niepokoi, obawia
    "- Ostatnie głodowe igrzyska, ku chwale rebeliantów, ogłaszam za otwarte!" - ku chwale rebeliantów... podoba mi się to zdanie ^_^ ukazuje trochę podobieństwo samych powstańców z Kapitolem, oni, jak i stolica, przecież zrobili te igrzyska w imię zemsty, kary
    Nie spodziewałabym się, że Rose tak otępieje na tej arenie, ale tak naprawdę, jak można się temu dziwić?
    A już myślałam, że to Leo... :c będzie niedługo, prawda? :>
    Bardzo podoba mi się druga część rozdziału, to o Hestii (nieźle dopasowałaś imię, choć skojarzyłam dopiero, gdy było to zdanie o ognisku (które było super, swoją drogą))
    "Taką ją pamiętam, później, gdy idę z plecakiem z częścią zapasów przewieszonym przez ramię i nożem zatkniętym za pasem. Czuwającą nad ogniem, jak jej imienniczka Hestia - bogini. " - kocham ten fragment ^_^ ♥
    i końcówka... końcówka pobija wszystko i jest, przynajmniej dla mnie, zapowiedzią Rose, która zrobi wszystko by przeżyć, no i Cienie... będzie więcej szaleństwa, prawda? :D
    Wybaczysz mi kiedyś tą długą nieobecność? :c i przepraszam, że ten komentarz jest trochę chaotyczny i że nie potrafię w nim przekazać wszystkiego, co bym chciała
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę tyle weny, ile tylko potrzebujesz :>

    OdpowiedzUsuń

Nie toleruję spamowania pod postami. Macie SPAM, tam też zaglądam.

Obserwatorzy