24.1.15

22. Jeden na jeden

Modlę się o utratę przytomności.
Na ułamek sekundy ciemnieje mi przed oczyma, gdy Anthony przekręca bełt tkwiący w mojej nodze, ale nadal pozostaję przytomna.
- Wybacz.
Nie jestem pewna, które z nich to mówi, ale gdy unoszę głowę widzę jak  Melina ponownie naciąga kuszę i podaje ją bratu.
- Proszę... - dalsze słowa więzną mi w gardle. Nie będę błagać o litość. To i tak nic nie da.
- Ciii... - Anthony głaszcze mnie lekko po policzku - Już nie długo. Chyba chcesz nam pomóc prawda? - szepce i przykłada mi kuszę do ramienia - Gotowa? - pyta z uśmiechem, łapiąc za spust.
W tym momencie powietrze ze świstem przecina strzała i przebija jego gardło.
Patrzę jak pada na ziemię, czując narastającą radość. Moje krzyki zwabiły tu innych. Teraz zginiemy wszyscy.
Już nawet nie obchodzi mnie moja śmierć. Mój ogarnięty mgłą nienawiści i bólu umysł chce jedynie ich śmierci. I wybawienia.
Melina z przerażeniem obraca się w kierunku, z którego nadleciała strzała i sięga po tkwiący przy pasku nóż.
Ale jest już na późno.
Napastnik wyskakuje z pomiędzy drzew i rzuca się na nią. Nie jestem wstanie dostrzec wszystkiego. Jedynie błysk czegoś ostrego i krew. Wiele krwi.
Agonalny krzyk dziewczyny dobiega do moich uszu jak z oddali w momencie kiedy atakujący odwraca się w moim kierunku z uniesionym nożem.
Leo.
W jego oczach widać szaleństwo, a twarz pokryta jest krwią.
Dopiero, gdy nieco się zbliża, nadal celując w moje serce, rozumiem, że nie ma przyjaznych zamiarów.
Obserwuję w szoku, jak przygotowuje się do zadania ciosu. Jakby mnie nie poznawał.
A może właśnie poznaje?
- Sojusz! - tylko to udaje mi się wykrzyczeć. Mam ochotę powiedzieć coś więcej, błagać o życie, które nagle znowu nabiera dla mnie znaczenia, przeprosić go za to co mówiłam na treningu - Sojusz!
Patrzę na chłopaka z załzawionymi oczyma. Wpatruje się we mnie nieprzytomnie. Trzepocze powiekami i przygląda mi się w szoku.
Nóż upada na poszycie.
- Rose!
Oddycham z ulgą. To on.
Teraz to jest Leo.
~*~
- Wszystko w porządku? - pyta mnie, gdy zebrawszy łupy pośpiesznie oddalamy się od miejsca śmierci Meliny i Anthony'ego.
Kiwam głową.
Nie jestem pewna, czy to nie ja powinnam zadać mu tego pytania.
Leo pomógł mi założyć opatrunek i posmarował rany jakąś przeciwbólową maścią, ale mimo to potrzebowałam wsparcia jego ramienia, żeby móc dalej iść przed siebie.
Nadal miałam przed oczyma jego zamglony wzrok. Wzrok rządnego krwi zwierzęcia. Mordercy.
Zastanawiam się, co spotkało go od momentu rozpoczęcia igrzysk, ale boję się zapytać.
Kusza przytroczona do paska obija mi się o udo, ale nie marudzę. W plecaku, który wcześniej należał do Rekalla  mam trochę zapasów odebranych rodzeństwu Bern i jego Biblię.
Trochę żal mi jego śmierci.
- Gdzie idziemy?
- Musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, najlepiej z dostępem do wody. I gdzieś gdzie nie dostanie nas ta przeklęta mgła.
Znowu kiwam głową i milczę, skupiwszy się na marszu.
Leo Neer mnie dziś uratował.
Przypominam sobie jakich słów użyłam przy naszym ostatnim spotkaniu. Obraziłam go.
Więc czemu mnie ocalił?
- Przepraszam - wyrywa mi się. Jeśli jesteśmy sojusznikami, to nie powinien żywić do mnie urazy, prawda? - Za to, co powiedziałam. Zresztą, sam pokazałeś mi jak bardzo mylnie się wyraziłam. Chodzi o to że... - waham się nad doborem odpowiednich słów - Nie jesteś bezużyteczny.
Oh bogowie, to było okropne.
Na szczęście Leo tylko chichocze.
- Łał, księżniczko, to było niezłe. Następnym razem jak będziesz kogoś przepraszać, to najpierw to napisz. Masz szczęście, że mam taki niezwykły dystans do siebie i poczucie humoru i jestem w stanie wybaczyć ci każdy nietakt. W końcu jesteś Królową Śniegu, no nie? - Uśmiecha się swoim zwyczajnym, szalonym uśmieszkiem i czuję, że moje grzechy zostały wybaczone.
- Chociaż, z drugiej strony mogłaby... - Nie udaje mu się dokończyć zdania, bo nagle wywija koziołka, uderza głową o ziemię i patrzę jak szamoce się do góry nogami z kostkami owiniętymi liną. Tracę oparcie więc zataczam się i przewracam zdezorientowana rozglądając się wokoło.
- L... Leo?
- Uważaj! - krzyczy i dzięki temu udaje mi się wyciągnąć nóż na czas by obronić się  przed postacią, która wyskakuje z za drzewa. Robi unik przed moim ostrzem dzięki czemu mogę odrzucić ją kopniakiem i błyskawicznie zerwać się na równe nogi. Adrenalina pozwala mi na chwilę zapomnieć o bólu.
Mierzę wzrokiem przeciwnika.
Verelica Derstew, rozpoznaję natychmiast. Szczupła, wysoka dziewczyna, której zręczne palce wyrabiały najlepsze pułapki na treningu. W ręce trzyma sai.
Serce przyspiesza mi jeszcze bardziej. Leo jest w pułapce. Jestem zdana tylko na siebie.
Uśmiecham się złowieszczo.
- Wygląda na to, że muszę cię zabić.
***

Wszystkiego naj z okazji najdłuższego tygodnia świata. Jak ktoś będzie chciał to wołać, napiszę kolejny rozdział, w którym dla odmiany będzie drama. Hehe.

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A teraz, jako że pierwszy szok po pojawieniu się rozdziału minął, napiszę coś więcej.
      Rose! (No to się popisałam kreatywnością). Moja ty kochana, wróciłaś! Do tego podczas tortur. <3 Doskonale wiesz, jak podbić moje serce!
      Ale kolejny tydzień nie będzie taki długi, prawda? Powiedz, że nie, bo ja nie wytrzymam takiego czekania! Zbyt fajne to i ciekawe, i chcę, żeby Rose już zabiła tę lalunię z końca rozdziału. Krakenie, przerywanie w takim momencie jest zbrodnią! Policji zgłoszę!
      I strasznie się cieszę, że wróciłaś. Aż cię do Liebster Award nominowałam, wredna ja. (http://blood-in-the-snow.blogspot.com/2015/01/liebster-award-infromacje.html)
      I wołam: Nowy rozdział mi daj! Będę czekać!
      I pozdrawiam. :)
      I bez sensu ten komentarz, ale trudno.

      Usuń
    2. Caire, kocie!
      Nie sądzę, żebyś przeżyła szok większy niż ja xd Myślałam, że to już zamknięta sprawa
      Kolejny tydzień może być trochę krótszy. Ciu ciut. Skombinuję coś na za tydzień. O.
      Cieszę się, że nadal Ci się podobają moje wymysły i dziękuję za LA
      Pozdrawiam! <3
      K

      Usuń
  2. Hahahah :D
    Wiesz, pamiętam jak trafiłam na twojego bloga, przeczytałam go jednym tchem i potem czekałam na kolejny rozdział. Poszły bodajże trzy i koniec. Wchodziłam, wchodziłam, aż po miesiącu stwierdziłam, że to pieprzę i dodaję do obesrwowanych XD
    I opłaciło się, bo chociaż rozdział krótki, to świetny. I ten tekst Rosalie na koniec... kocham :D
    Tak więc czekam na nn... Mam nadzieję, że krócej niż na ten XD

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Zapraszam do mn ;)
    http://sunterstory.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Straszliwie cieszę się, że przypadło Ci do gustu takie rozwiązanie. Jak pisałam, to nie spodziewałam się, że ktoś na nich wyskoczy, przyznam szczerze.
      Będzie, będzie. Za tydzień jakiś :>

      Ojojojoj, przyda się, bez wątpienia!
      K.

      Usuń
  3. Witaj. Z tej strony Nestia. Ta od bloga: love-fun-soul.blogspot.com
    Tyle, że od niedawna piszę pod zmienioną nazwą: http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
    Gdzieś w tam w menu można jeszcze przejrzeć stare śmieci.
    Mówiłam Ci kiedyś, że Twój blog jest inspiracją do napisania przeze mnie własnej historii Igrzysk? Mogę zatem przyznać, że od słowa przeszłam w czyn. :)
    Ale mniejsza już o to. Czekałam, czekałam. Straciłam już nadzieję, aż tu nagle wyskakuje mi komunikat na blogerze, że na "igrzyska-rosalie" nowy rozdział. I oto jestem.
    Wołam o kolejny rozdział. To dla mnie za mało. Co tam matura, Kraken wróciła!
    Wiedziałam, że Leo nie zabije naszej bohaterki. I pewnie ta akcja skończy się dobrze. Tylko zastanawia mnie to, jak rozegra się ostateczne starcie. Podejrzewam, że Rosalie weźmie w nim udział. Chociaż czasem jesteś nieprzewidywalna...
    Zatem gdybanie gdybaniem, a Ty i tak zrobisz swoje. xD
    Teraz żałuję, że nie wymyśliłaś np. tego, że na arenę pójdzie z pięćdziesięciu nastolatków. Dzięki temu igrzyska dłużej by trwały. A tak to koniec zbliża się nieubłaganie. W każdym razie zawsze można napisać kolejną część. ^^ Nie żebym coś sugerowała.
    Męczyłam się na swoim blogu z doborem niecodziennych imion i nazwisk dla trybutów (no może poza główną bohaterką tak dla odmiany) a Twoje pomysły i tak są lepsze.
    Przykład nr 1: Verelica Derstew.
    Nadal nie zmieniam zdania, że piszesz tak dobrze jak autorka trylogii "Igrzysk Śmierci", chociaż mniej rozpisujesz to i owo, przez co rozdzialiki są mniej obszerne (mam nadzieję, że ta uwaga nie podchodzi pod złamanie regulaminu, gdyż to nie jest żadne marudzenie z mojej strony, a jedynie lekkie porównanie do rozdziałów Suzanne Collins.
    W każdym razie ja nie lubię czytać w internecie zbyt długich treści. Chyba, że są naprawdę wyjątkowe. Może to przez wyrzuty sumienia, że matura za pasem a ja siedzę w internetach, a może fakt, że nie ma to jednak jak papierowa książka. W każdym razie zbaczam z tematu - mniejsza o to.
    Czekam na kolejną część i nadal obserwuję, czy coś nowego tu nie ma.
    Ps. jeśli chcesz, to zapraszam z chęcią na swojego nowego bloga (link wyżej) z tym, że ostrzegam przed rozdziałem czwartym - jakiś taki dziwny wyszedł. :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nestia! O mój borze zielony, szmat czasu! :D
      Oh, łoł, wzruszyłam się trochę. Przyznam, że zerknęłam i nieźle Ci idzie. Moje gratulacje. Nie mogę obiecać zajęcia stanowiska stałego czytelnika, bo ostatnio w ogóle nie czytuję blogów i mam mało styczności z komputerem.
      Oj, będzie dalej, za tydzień jakoś. Cieszę cię, że się podoba i że nie widać za bardzo jak jestem nie w formie xD
      Celowo postawiłam na tak małą liczbę, żeby nie przeciągać. I fakt, zostało się około... dziewięciu rozdziałów? Może dziesięciu? I prolog, jak jakiś wymyślę. Na kolejną część bym nie liczyła, bo mimo, że Rose jest zdecydowanie świetną przygodą, to moje myśli skupiły się na Zagubionym Królestwie w zupełności i wymyśliły do niego kompletnie nową (i całkiem niezłą, nieskromnie przyznam) koncepcję. Także po zakończeniu tego, będzie ZK. Może jakieś zombie.
      Moje pomysły na niecodzienne imiona, heheh. Jak teraz pomyślę nad ich wymyślaniem to wyglądało to mniej więcej tak, że uderzałam głową w klawiaturę i coś z tego układałam. Niecodzienne, kapitolańskie nazwiska muszą być!
      Aj tam, nikt nie przejmuje się tym punktem regulaminu, no to cóż. Zasłużyłam sobie.
      Pozdrawiam cieplutko!
      K.

      Usuń
  4. Jeśli ktoś będzie chciał?! CHCĘ!!! CHCĘ!!! CHCĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałaś o blogu??? Dlaczego nie dodajesz nowych postów??? Ja czekam!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. UWAGA! Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły tutaj - http://igrzyskaclarissy.blogspot.com/p/blog-page_18.html

    OdpowiedzUsuń

Nie toleruję spamowania pod postami. Macie SPAM, tam też zaglądam.

Obserwatorzy