18.4.13

2. Obojętność, żal, smutek, rozpacz i strach.

Osłupiali ludzie milkną i wtedy dociera do mnie tylko jeden dźwięk: śmiech Snowa. Okropny, gardłowy rechot. Towarzyszy mu erupcja pienistej krwi, która sprawia, że dziadek przechyla się i wypluwa z siebie życie.
Stoję zdrętwiała przypatrując się jak wszyscy strażnicy łącznie z tymi po moich bokach rzucają się by odciąć Everdeen od cywilów i Snowa. Jest wokół niej tłoczno, widzę jak podbiega do niej Peeta Mellark. Ona gryzie go w rękę. Potem widzę jak rebelianci unoszą ją miotającą i krzyczącą o pomoc. Rozumiem, że to moja ostatnia szansa. Ludzie biegają przerażeni po placu wołając o pomoc, lub pomagają strażnikom szarpać się w niedoszłej przywódczyni rebelii.
Podbiegam do Niego łopocząc swoją zielono-różową sukienką i staje niepewnie poza zasięgiem kałuży krwi.
Co mam robić?
Co ja sobie myślę?
 Zaraz mnie złapią i zaciągną w ciemną uliczkę i zabiją zostawiając zwłoki w śmietniku. Przypatruję się osobie, która kiedyś była moim dziadkiem. Ciało zawisło na podtrzymujących je linach, głowa jest opuszczona, a z pełnych ust skapują krople krwi. Nagle trup charczy rozpaczliwie a ja odskakuję. Charczenie rozlega się znowu, ale teraz bardziej przypomina słowa.
- Podejdź. - Posłusznie zbliżam się i starając nie ubroczyć butów we krwi, na wpół klękam przy... swoim dziadku. Unosi głowę i zamglonym spojrzeniem wpatruje się w moje oczy. W jego dostrzegam igskierki szaleństwa. Odwracam głowę. Obrzydliwa woń krwi miesza się z zapachem białej róży, która tkwiąca dotychczas w butonierce Snowa wypada na sam środek krwistej plamy. Jak zahipnotyzowana patrzę na białe płatki przesiąkające czerwoną cieczą.
- Prezydent nie żyje - Po tonie jego głosu domyślam się, że ma na myśli również siebie - Nie tego się spodziewaliśmy... - Przytakuję sztywno głową starając się na niego nie patrzeć. Ludzie biegają w tą i z powrotem ogarnięci paniką, od drzwi, którymi wyprowadzono Kosogłosa, do ciała Coin. Nie zwracają na mnie uwagi, ale zaraz przypomną sobie o swoim największym wrogu. Jeśli chce mi coś powiedzieć musi się spieszyć. Zmuszam się, by na niego spojrzeć.
- Pilnuj go... - Szepcze, tak cicho, że muszę przybliżyć ucho do jego ust. Czuję mdłości od okropnego zapachu krwi, ale daję rade. - Teraz się zacznie... Jesteś z nich najinteligentniejsza, reszta jest słaba... Musimy... Musimy wygrać... - Nagle jego oddech staje się szybszy i urywany. Spoglądam na niego z przestrachem. W oczach ma szaleństwo a na ustach krew. Krew, która jest przelana, za te tysiące osób, które straciły za jego sprawą życie. Nie kończy zdania. Wpatruje się we mnie z rozbawieniem.
Czuję na sobie jego spojrzenie nawet wtedy, gdy znika pośród tłumu, gdy silne ręce chwytają mnie i  brutalnie odciągają od osoby, która kiedyś była prezydentem Coriolanusem Snowem.
Strażnicy osłaniają mnie przed gradem słów i kamieni ciskanych przez osoby, które rozpoznały we mnie Rosalie Snow. Ciągną mnie otępiałą do samochodu, którym przyjechaliśmy na uroczystość. Gdy ruszamy staram się nie okazywać żadnych uczuć czując na sobie stałe spojrzenie jednego z moich "ochroniarzy".
Jednak trudno jest, gdy moje życie rozpada się jak domek z kart.
Na ustach obojętność, w oczach żal, w sercu rozpacz i strach.
Wyglądam przez przyciemnione szyby pojazdu. Nie wracamy do mojego domu. Na mijanych ulicach dostrzegam ludzi. Część z nich to rebelianci, chodzą po mieście, patrolują tereny, przewożą towary. Ale dostrzegam też Kapitolańczyków. Zagubieni jak dzieci we mgle. Ich kolorowe fryzury są przybrudzone, jaskrawe ubrania wyblakłe. Widzę dzieci, groteskowe w swoich pomarańczowych perukach, gdy idą szarą ulicą, skropioną czerwoną krwią.
Ofiary wojny.
Katniss Everdeen rozpętała pożar. Ten, nie ugaszony w porę rozprzestrzenił się i pozbawił wszystkiego wielu ludzi.
Łącznie ze mną.
Odwracam głowę, gdy w leżącym na krawężniku, jaskrawo różowym tłumoku rozpoznaję człowieka. Trup kogoś kto sobie nie poradził.
Nareszcie dojeżdżamy. Strażnicy ciągną mnie korytarzami jakiegoś budynku. Jeździmy windami w górę i w dół, aż ktoś nie mówi moim towarzyszom paru słów i zostawiają mnie w jednym z pokoi.
Napieram na klamkę, a potem usiłuję pociągnąć ją do siebie. Nic z tego. Drzwi są zamknięte. Pokój nie jest zbyt duży, niezbyt nowoczesny i słabo wyposażony. Białe ściany, biało-srebrne umeblowanie z czerwonymi akcentami. Siadam ostrożnie na łóżku i chowam twarz w dłoniach. Oddycham ciężko ale nie chcę płakać i rano oglądać swoje czerwone, zapuchnięte oczy. Wyglądałabym fatalnie. Potrząsam głową starając się udawać, że to, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach to zły sen i idę się umyć. Zrzucam z siebie ubrania, kładę je na łóżku, staję pod prysznicem i wybieram delikatny program z płynem o zapachu truskawek i olejkami różanymi. Wzdycham z rozkoszą gdy gąbki masują moje spięte ciało. Następnie staje na macie i kładę dłoń na specjalnej skrzynce, by ciepłe powietrze osuszyło moją skórę i włosy, które następnie splatam w niedokładny, biały warkocz, usiłując sobie przypomnieć jak to robiły awoksy. Po kilku próbach zostawiam włosy rozpuszczone i uznaję, że muszę ubrać się w coś do spania.
 Moja sukienka zniknęła, a gdy zajrzałam do dużej, srebrnej szafy spostrzegłam jedynie męskie ubranie. Spanikowana szukam czegoś na noc aż w końcu zrezygnowana przebieram się w sięgającą kolan, bladoróżową, lekką koszulę nocną i kładę w miękkiej pościeli. Wyczerpana mam już zasnąć, gdy wszystkie wydarzenia z dnia uderzają we mnie ze zdwojoną siłą. Słowa dziadka dudnią mi w głowie przeplatając się z widokiem martwych ciał rodziców.
"Teraz się zacznie... Jesteś z nich najinteligentniejsza, reszta jest słaba... Musimy... Musimy wygrać..."
Nie krzyczę. Szlocham cicho i jęczę, upajając się własnym cierpieniem. Pękam z trzaskiem, jak złamana gałązka na wycieczce w lesie, gdy uświadamiam sobie, co powiedział.
Idę na igrzyska.

___________________________________________________________
Nareszcie! Jak już się zabrałam to skończyłam! Wiem, że krótki, nie musicie mówić :D Nie jestem pewna czy mi się podoba. Nie jest taki jaki chciałam...
 Przepraszam osoby, które zaprosiły mnie na swoje blogi, a ja się nie zjawiłam ale ostatnio mój czas jest... Bardzo ograniczony. Wszelakie powiadomienia, zaproszenia i tym podobne proszę kierować do SPAMU. Nie obrażam się ani nic (póki co) ale będą usuwane, bo mam taki kaprys xD
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję bardzo za opinie i zapraszam do dalszego komentowania!
I niech los zawsze Wam sprzyja! :]

14 komentarzy:

  1. Świetna notka, zaintrygowałaś mnie! Co ma się zacząć... Hmm... Czekam na next :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu! W końcu, w końcu, w końcu się doczekałam! I powiem Ci, że warto było czekać :D
    Ta scena jak podchodzi do Snowa... miałam dreszcze o.O
    Pięknie, wszystko jest pięknie ^_^
    Dodawaj szybciej rozdziały, bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu ;>
    Pozdrawiam i życzę duuuuuuuużooooo weny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się :) ładny szablonik swoją drogą :D J musze lecieć, bo jutro nie wstane... :D :D Ale musiałam to przeczytać :D Co tam, że krótkie, ważne że fajne :) Założyła koszule nocną? SErio? ja bym pewnie jakąś luźną koszulkę założyła... :D :D
    Pozdrwiam i WENY :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, no mało nowoczesne mieszkanie, tylko w łazience są mechaniczne gąbki i panel sterujący.
    Nieźle. Bardzo podoba mi się spojrzenie na wygraną rebeliantów z drugiej strony. Nie czytuję fanficów ale ten, który odbywa się po wydarzeniach z 'Kosogłosa' i pokazuje relacje między Kapitolinczykami i resztą społeczeństwa jest świetny.
    Końcówka ładna.
    Rozpisałam się, no zdarza się czasem.
    Wilczyca życzy wszystkiego co trzeba jak potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, wreszcie wstawiłaś drugi rozdział! Strasznie fajny do tego :) Ja już z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tegoż jakże świetnie się zapowiadającego bloga :D
    Pozdrawiam cię cieplutko i mnóóóóóóstwa weny życzę!

    Tak w sekrecie ci powiem, że w weekend mam zamiar dodać rozdział 8 u mnie. W końcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!
    Krew, śmierć i łzy. Och, Ty wiesz, jak mi dogodzić, Krakenie. :3
    Ogólnie mówiąc, rozdział świetny i dość długi. :D
    Super szablon, delikatne, jasne kolory... Mimo, że nie lubię takich szablonów ale to tutaj pasuje, a nawet bardzo.
    Reia-pająk jest zadowolona, bo złapała w swoją sieć zrobioną z cierpliwości całkiem dużą muszkę. ;)
    Pozdrawiam i czekam na więcej, Reia-pająk. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem tak: jeszcze nie skończyłam czytać Kosogłosa, ale wydaje mi się, że skoro jest już po rewolucji, to Igrzyska nie powinny już istnieć, przecież właśnie o to walczyli buntownicy, a po tym wszystkim, Katniss na pewno by do tego nie dopuściła. No, chyba, że główna bohaterka miała na myśli coś zupełnie innego i tylko porównała swoje aktualne położenie z Igrzyskami Śmierci. Współczuję Rose, została całkiem sama i nie ma nikogo, komu mogła się zwierzyć. Ciekawią mnie dalsze losy panny Snow :) Kupiłaś mnie tym pomysłem, nie ma co ^^
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, składał się głównie z opisów (które kocham) i naprawdę polubiłam twój styl pisania. Szkoda tylko, że był taki krótki :(
    No i bardzo fajny jest ten szablon, uwielbiam dzieła Yass *___*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Katniss by nie dopuściła to nie jestem taka pewna... Doczytaj Kosogłosa :3

      Usuń
  8. Interesujący rozdział. Zaintrygowałaś mnie samym pomysłem z wnuczką Snowa. Jest oryginalny i nietypowy.
    Przyjemnie się czyta. Nie robisz błędów, co się chwali. Znalazłam tylko jeden w zdaniu: "Potem widzę jak rebelianci unoszą miotającego i krzyczącego o pomoc." W tym zdaniu nie ma podmiotu. Można napisać tak: Potem widzę jak rebelianci unoszą go, miotającego się i krzyczącego o pomoc.
    Ale to tylko taka drobna uwaga. Poza tym super.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale ja jestem głupia! Jak mogłam nie zauważyć, że dodałaś rozdział?
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    Mówiłam Ci już, że wpadłaś na wspaniały pomysł z Rose Snow? Wiem, wiem, już mówiłam. ;)
    Bardzo fajnie się czytało. Piszesz lekkim stylem, dzięki czemu czytam twoje rozdziały z zawrotną szybkością. ;)
    No to byłoby na tyle ode mnie. Życzę Ci powodzenia w pisaniu i duuużo weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kuurczaki, jakie fanfiction :3
    Podoba mi się to, że dalej utrzymujesz wypracowany przez Collins styl, to daje poczucie takiej kontynuacji.
    W każdym razie zachwycilam się, popłakałam i to chyba wszystko w ciągu dziesięciu minut ;)
    Pozdrawiam,
    Moony :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, chcę Cię najmocniej przeprosić za to, że nie zrobiłam Twojego szablonu. Jak tylko dostanę komputer pod koniec czerwca, to spróbuję powrócić do łask. Mam tylko pytanie. Czy nadal chcesz, żebym wykonała Twoje zamówienie? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, problemy z komputerem każdy może mieć.
      Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś jednak wykonała moje zamówienie :)

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę ;) W takim razie wyczekuj cierpliwie mojej notki, komputer już niedługo powinnam dostać.

      Usuń

Nie toleruję spamowania pod postami. Macie SPAM, tam też zaglądam.

Obserwatorzy